Małysz w poprzednich latach tylko raz stał na podium w Planicy, a nigdy nie wygrał. Tym razem nie było na niego mocnych i nie pozostawił złudzeń, który ze skoczków w końcówce sezonu był w najwyższej formie i któremu należał się Puchar Świata.
Przed przyjazdem do Słowenii mieszkaniec Wisły do Norwega Andersa Jacobsena tracił w klasyfikacji generalnej PŚ 14 pkt. Prowadzenie objął już w piątek, bezdyskusyjnie wygrywając pierwszy z trzech konkursów. W sobotę zaatakował z piątej pozycji po pierwszej serii i w bezpośredniej rywalizacji wyprzedził Jacobsena powiększając przewagę do 66 pkt. Kryształowa Kula była na wyciągnięcie ręki, brakowało kropki nad "i".
W niedzielę w trudnych warunkach atmosferycznych (padający śnieg) w pierwszej serii potwierdził klasę i pozbawił Jacobsena złudzeń. Skaczący jako ostatni Polak poszybował na odległość 220 m. Norweg lądował 12 metrów bliżej. Rywalizacja o triumf w PŚ została praktycznie rozstrzygnięta. Z tego samego założenia wyszli zapewne organizatorzy i sędziowie, przerywając zawody.
Małysz cieszył się jak rzadko kiedy i był bardzo poruszony. "To wyjątkowy dzień, wyjątkowy weekend. Trudno mi mówić, brakuje słów - powiedział ze łzami w oczach.- Dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli w tym sukcesie, wszystkim z którymi mogłem pracować i na których zawsze mogłem liczyć. Dziękuję też kibicom, którzy zawsze mnie wspierali, a w Planicy cudownie dopingowali i wierzyli, że mogę zdobyć Kryształową Kulę".
Tłum polskich kibiców pod "Letalnicą" długo wiwatował na cześć "Orła z Wisły". Nie zabrakło "Sto lat" i chóralnego wykonania "Mazurka Dąbrowskiego" po odebraniu przez Małysza Kryształowej Kuli.
"Adam Małysz to fenonem. Przeszedł do historii skoków i do historii całego sportu. Jego powrót na szczyt był fantastyczny. To wielki człowiek i wielki sportowiec" - podkreślił obecny w Planicy minister sportu Tomasz Lipiec.
W ostatnim konkursie sezonu bardzo dobrze spisał się także Kamil Stoch, który skacząc 210,5 uzyskał najdłuższą odległość w karierze. Miał jednak kłopoty przy lądowaniu i został sklasyfikowany na 11. pozycji.
Małysz walkę o zwycięstwo stoczył w niedzielę ze Szwajcarem Simonem Ammannem i Austriakiem Martinem Kochem, którzy przegrali z nim, odpowiednio, o 3 i 3,2 pkt. Niby niewiele, ale wygrana Polaka nie była zagrożona. 220 m osiągnął jako jedyny.
W klasyfikacji końcowej Pucharu Świata Małysz, który wcześniej był najlepszy w latach 2001-2003, wyprzedził debiutującego w tym cyklu "hydraulika z Norwegii" Andersa Jacobsena oraz Simona Ammanna. Czyniący systematyczne postępy Kamil Stoch zajął 30. miejsce.pap, ss