W swoim wyścigu Sawrymowicz - mistrz świata na 50-metrowym obiekcie, był bezkonkurencyjny - pozostałych medalistów wyprzedził o kilka długości ciała, a jego czas (14.24,54) to nowy rekord Polski.
Sawrymowicz wyszedł na prowadzenie już na pierwszych stu metrach i po każdym nawrocie jego przewaga rosła. Na sąsiednim torze płynął jego kolega z klubu MKP Szczecin Przemysław Stańczyk (14.40,04), który do połowy dystansu utrzymywał się w ścisłej czołówce. Później opadł jednak z sił i musiał zadowolić się czwartym miejscem.
"Wyścig ułożył się dla mnie fantastycznie - od początku czułem lekkość w ruchach. Do końca wytrzymałem tempo i zdobyłem złoto. W pewnym momencie wokół mnie zrobiło się pusto. Miałem nadzieję, że poprawię tu rekord życiowy i to się udało. Trochę tylko żal, że Przemek nie wytrzymał tempa" - powiedział Sawrymowicz.
"Dałem z siebie bardzo dużo, ale nie wiem czy wszystko. To można by ocenić, gdyby płynął ze mną ktoś mocniejszy. Pamiętajmy o dużych różnicach między długim i krótkim basenem. Na 50-metrowym mam rekord życiowy lepszy od Jurija Priłukowa, ale na mniejszym obiekcie on potrafił popłynąć o osiem sekund szybciej, a to dużo. Muszę przyznać, że trochę mi zabrakło bezpośredniej walki z nim" - dodał.
W finale 200 metrów motylkiem Korzeniowski przez znaczną część dystansu gonił Cseha i po 175 metrach zrównał się z rywalem. Jak sam podkreśla, źle wykonał jednak ostatni nawrót i na ostatniej długości nie zdołał pokonać Węgra, który mógł się cieszyć z trzeciego złotego medalu w Debreczynie.
"Wydaje mi się, że forma nie jest taka, jak powinna być- popłynąłem słabiej od rekordu życiowego. Z kolei Laszlo Cseh jest w życiowej dyspozycji - pobił wcześniej dwa rekordy świata, a teraz poprawił życiówkę o 1,5 sekundy. Nie sądziłem, że popłynie aż tak mocno, ale jest u siebie, więc pokazał na co go stać. O tak minimalnej porażce zadecydował ostatni nawrót i fakt, że trochę za wolno rozpocząłem" - ocenił Korzeniowski.
Polak przegrał z wybitnym specjalistą od stylu zmiennego - Csehem. Przed rokiem w Helsinkach kolejność na 200 m stylem motylkowym była odwrotna.
"Poszczęściło mi się. Przed rokiem mnie pokonał i nie wykluczone, że za rok też mu się to uda. O sukcesie zadecydowała moja taktyka - planowałem popłynąć pierwsze 100 metrów najszybciej jak mogę, a później kontrolować wyścig. W Pekinie raczej nie będę startował w motylku - jestem zmiennistą i na to się nastawiam. Sobotni występ był raczej dodatkiem i tym bardziej cieszę się, że wygrałem z Korzeniowskim" - zapewnił Cseh.
Urbańczyk swoim występem na 100 m stylem zmiennym zapowiedziała powrót do wielkiej dyspozycji. Wynik 1.00,53 to nowy rekord kraju. Polka prowadziła po motylku i grzebiecie, ale tradycyjnie straciła sporo płynąc żabką. W stylu dowolnym nie zdołała już dogonić niepokonanej od trzech lat Finki Hanny-Marii Seppaelae (1.00,23).
"Jestem szczęśliwa - z miejsca i z czasu. Plan został wykonany. Swoje nieprzeciętne umiejętności zaprezentowała Hanna-Maria Seppaelae - od trzech lat jest najlepsza na 100 m zmiennym. Ja cieszę się z rekordu Polski - to oznacza, że wreszcie coś się ruszyło. Jeśli będę pracowała nadal tak, jak pracuję i poprawię żabkę, to może być jeszcze lepiej" -powiedziała Urbańczyk, która nie próbowała nawet ukryć wielkiej radości.
W półfinale 100 m stylem motylkowym udanie zaprezentowała się Otylia Jędrzejczak (57,54), która z drugim czasem awansowała do niedzielnego finału, a przy tym pobiła rekord kraju. Słabiej wypadła Beata Kamińska w wyścigu na 100 m stylem klasycznym - uzyskała 1.07,91 i był to 10. wynik półfinału.
W sobotę wieczorem na trybunach pojawiła się szczególnie duża liczba kibiców z Polski. Reprezentanci mogli więc liczyć na bardzo głośny doping.ab, pap