Czarnecki nie będzie kandydował na prezesa PZPN

Czarnecki nie będzie kandydował na prezesa PZPN

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eurodeputowany Ryszard Czarnecki ogłosił, że rezygnuje z kandydowania na stanowisko prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Swoją decyzję Czarnecki umotywował tym, że przed kilkoma dniami wstąpił do PiS.

Europoseł stwierdził na konferencji prasowej w Sejmie, że na czele PZPN powinna stać osoba "nieuwikłana w bieżące partyjne struktury i gry".

Czarnecki zadeklarował, że będzie nadal działał w polskim sporcie i polskiej piłce, a w październiku udzieli poparcia jednemu z kandydatów na szefa PZPN. "Zrobię wszystko, by opcja reformatorska, opcja zmian w PZPN zwyciężyła w tym związku" - powiedział.

Wybory prezesa PZPN odbędą się 30 października.

Polityk podkreślił, że w ciągu przeszło dwóch lat, gdy brał udział w kampanii "dotyczącej funkcji prezesa PZPN", odwiedził bardzo wiele klubów piłkarskich, także znaczną część wojewódzkich związków piłki nożnej.

Jednak, jak podkreślił, "prezesem PZPN powinien być człowiek, który nie  będzie bezpośrednio działał w partii politycznej".

Czarnecki zwrócił uwagę, że obecnie czterema związkami sportowymi w Polsce kierują politycy. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski - jak mówił europoseł - jest wiceszefem Polskiego Związku Tenisowego, z kolei senator Platformy Roman Ludwiczuk stoi na czele Polskiego Związku Koszykówki.

Europoseł powiedział, że rezygnacja z kandydowania na szefa PZPN to dla niego "trudna decyzja", ale - jak podkreślił - osoba zaangażowana w działanie partii politycznej nie powinna być prezesem związku sportowego.

"Jeżeli senator Roman Ludwiczuk, prezes Polskiego Związku Koszykówki uważa inaczej, jeżeli wiceprezes Polskiego Związku Tenisowego, przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski uważa inaczej, to sprawa ich sumienia" - powiedział Czarnecki.

Ale - jak zaznaczył - "jeśli politycy idą do związków sportowych, to powinni w szatni takiego związku zawiesić na kołku swoje legitymacje partyjne".

Czarnecki ocenił, że "mógłby kandydować na prezesa PZPN będąc członkiem PiS-u, ale byłoby to wbrew temu, co mówił wcześniej".

Czarnecki o wstąpieniu do PiS
Europoseł podkreślił, że jego wstąpienie do PiS-u jest "naturalną, logiczną konsekwencją" jego trwającej od kilku lat współpracy z tym ugrupowaniem.

"To właśnie ja namawiałem pana (...) Andrzeja Leppera, aby w drugiej turze wyborów (prezydenckich) poparł prof. Lecha Kaczyńskiego; to właśnie ja namawiałem kolegów z Samoobrony, by głosowali za marszałkiem (Sejmu) z PiS-u i  aby poparli, wtedy jeszcze niejako w ciemno, rząd mniejszościowy PiS (po wyborach w 2005 r.)" - mówił Czarnecki.

Europoseł przypomniał, że gdy w 2006 r. Samoobrona opuściła koalicję, wzywał to ugrupowanie do powrotu, za co - jak mówił - został wyrzucony z partii.

Europoseł w Hollywood
Na poniedziałkowej konferencji prasowej dziennikarze pytali także Czarneckiego o jego udział w hollywoodzkiej produkcji, o czym tego dnia poinformował "Dziennik". Według gazety, Czarnecki wystąpił w filmie opowiadającym o Polsce, Rosji i o znaczeniu wódki dla obu narodów.

"Mam tradycje artystyczne w rodzinie" - zapewnił Czarnecki i podkreślił, że  jego ojciec, absolwent łódzkiej filmówki, był reżyserem filmów dokumentalnych i  jednego filmu fabularnego, z kolei dziadek był dyrektorem kilku teatrów, w tym w  Sosnowcu.

Europoseł przyznał, że wystąpił w amerykańskim filmie, do którego zdjęcia były kręcone we Francji, Wielkiej Brytanii, Polsce, a obecnie w Rosji. Czarnecki powiedział, że będzie to fabularyzowany dokument, którego producentem jest producent takich filmów jak: "Fahrenheit 9.11", czy "Zabawy z bronią".

Czarnecki podkreślił, że nie może mówić o szczegółach filmu, ponieważ podpisał klauzulę poufności. Zaznaczył, że nie dostanie za udział w filmie żadnego honorarium.

"Uważam, że polscy politycy nie powinni brać pieniędzy z Hollywood" -  powiedział europoseł.

Czarnecki uzyskał mandat europosła z list Samoobrony. Lider tej partii Andrzej Lepper mówił w sobotę na konferencji prasowej we Wrocławiu, że życzy Czarneckiemu "jak najlepiej". "Natomiast wyborcy takich ludzi, którzy przeskakują z kwiatka na kwiatek, nie zawsze traktują poważnie" - podkreślił.

Eurodeputowany w latach 1991-1993 był posłem na Sejm z listy Wyborczej Akcji Katolickiej oraz w latach 1997-2001 z listy Akcji Wyborczej Solidarność. W  rządzie Hanny Suchockiej sprawował funkcję wiceministra kultury oraz  przewodniczącego Komitetu Integracji Europejskiej.

Przez dwa lata, od 1994 roku, był prezesem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. W 2004 roku został członkiem Samoobrony RP, z której wykluczony został w lipcu 2007 roku, gdy sprzeciwiał się opuszczaniu przez tę  partię koalicji rządowej.

ND, PAP