Piłkarze ręczni już w kraju

Piłkarze ręczni już w kraju

Dodano:   /  Zmieniono: 
O ten medal było trudniej niż o srebro dwa lata temu. Kosztowało nas to więcej zdrowia i nerwów - przyznał skrzydłowy reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych Mariusz Jurasik. Trzecia drużyna świata w poniedziałek wróciła do kraju.

Samolot z polską ekipą wylądował na lotnisku Okęcie o godz. 9.19. W hali przylotów czekał na nią tłum kibiców oraz liczni przedstawiciele mediów. Nie  zabrakło gromkiego "dziękujemy, dziękujemy", zawodnicy wysłuchali również "sto lat".

Gdy do mikrofonu został wywołany trener Bogdan Wenta, jeden z kibiców krzyknął "15 sekund", nawiązując do słynnej już przemowy polskiego szkoleniowca podczas przerwy w końcówce meczu z Norwegią, po której rzut Artura Siódmiaka niemal przez całe boisko zapewnił "biało-czerwonym" awans do półfinału.

"Dziękujemy wszystkim za miłe powitanie. Gratulacje należą się przede wszystkim chłopakom, bo bez nich nie byłoby tego medalu. Widać po ich twarzach, jak bardzo są zmęczeni" - powiedział z uśmiechem Wenta, dodając że po sukcesie "nie obyło się bez chwil radości".

"Po dekoracji był mały bankiet, a do tego musieliśmy wstać o trzeciej w nocy, by z Zagrzebia dojechać na lotnisko do Lublany. To wszystko plus dziesięć meczów w ciągu dwóch tygodni sprawia, że widać po nas zmęczenie" - stwierdził Mariusz Jurasik, który podobnie jak koledzy żadnemu z fanów nie odmówił autografu czy  wspólnego zdjęcia.

"Takie chwile sprawiają, że nasza dyscyplina zyskuje na popularności. Małymi kroczkami idziemy do przodu, także dzięki kibicom, więc jesteśmy im to winni" -  dodał.

Bogdan Wenta dziękował nie tylko tym, którzy wspierali drużynę od początku do  końca, nawet w trudnych chwilach, ale i tym, którzy na moment zwątpili. "Oni też mają wkład w sukces, bo jeszcze bardziej nas zmobilizowali" - dodał.

Kapitan reprezentacji Damian Wleklak prezentując puchar za trzecie miejsce w  świecie powiedział kibicom: "To dla was wszystkich. Dzięki za wsparcie i za doping. Kochamy was".

Jak dodał, gratulacje i podziękowania należą się także rodzinom i najbliższym zawodników. "Medal okupiony został długą rozłąką i wielką tęsknotą. Dlatego chcę w imieniu swoim i drużyny podziękować naszym żonom, dzieciom i najbliższym" -  powiedział.

"Jeszcze trochę się pocieszymy z kibicami, ale później szybko wracamy do  domu" - zadeklarował.

Większość wiwatujących na lotnisku stanowiła młodzież. "Pewnie powinni być teraz w szkole, ale mam nadzieję, że nauczyciele im wybaczą. Ja też kiedyś uciekałem z lekcji, by iść na trening czy mecz, za co mogę teraz tylko przeprosić swoich nauczycieli" - powiedział Wleklak.

"A my wcale nie musiałyśmy uciekać ze szkoły. Przyjechałyśmy specjalnie z  Łodzi, a tam są ferie. Problem tylko w tym, że rodzice jednej z nas nic o tym nie wiedzą i musimy zadzwonić, by nie dowiedzieli się o tym, co robi ich córka z  telewizji" - przyznały trzy nastolatki, które wymieniały się wrażeniami, oglądając zdjęcia, które zrobiły podczas powitania na lotnisku.

"Nikt nie ma wątpliwości, że nasi zawodnicy są przystojni, ale niestety zajęci. Nie to jednak jest najważniejsze. Liczą się emocje, których dostarczają. Piłka ręczna jest super, bo gra jest szybka, a sytuacja może zmienić się w ciągu sekundy" - dodały zgodnie siostry Marta i Julia Szymańskie oraz Ania Gwiazda.

"Ten medal smakuje lepiej niż srebro sprzed dwóch lat. Teraz było trudniej. Kosztowało nas to więcej zdrowia i nerwów. Widać, że poziom piłki ręcznej poszedł w górę i każdą wygraną trzeba było rywalom dosłownie wydrzeć. Tym bardziej, że początek nie był dobry w naszym wykonaniu. Może byliśmy trochę zmęczeni przygotowaniami, może forma trochę się spóźniała, ale w końcu przyszła. I to na najważniejsze mecze" - powiedział skrzydłowy reprezentacji Mariusz Jurasik.

Jurasik, podobnie jak Karol Bielecki, wrócił do kraju w zupełnie innej fryzurze - bardzo krótko ostrzyżony. "Na początku nam nie szło, więc już dawno postanowiłem, że trzeba coś zmienić. Gdy zaczynaliśmy drugą rundę bez punktu, to  zadeklarowałem, że jeśli jakimś cudem awansujemy do półfinału, ogolę się na  krótko" - tłumaczył swoją decyzję.

"Wspaniały turniej, wielkie przeżycie, niesamowite doświadczenie" - nie krył podziwu dla atmosfery i otoczki mistrzostw rezerwowy bramkarz Adam Malcher, który debiutował na tak wielkiej imprezie.

"I to w dość niewdzięcznej roli, bo jako zmiennik dla tak świetnego bramkarza jak "Kasa" (Sławomir Szmal). Nie było go łatwo zastępować, bo  zawieszał mi poprzeczkę bardzo wysoko. Rozegrał wspaniały turniej, może był w  Chorwacji nawet najlepszym bramkarzem" - przyznał Adam Malcher, który przyznał, że w finale polscy szczypiorniści kibicowali Francuzom.

"Chyba bardziej należało im się złoto niż faworyzowanym Chorwatom" - dodał.

Najlepszym strzelcem w polskiej drużynie był dość niespodziewanie Tomasz Tłuczyński, który do bramek z rzutów karnych dołożył także skuteczną grę na  lewym skrzydle.

"Nasza gra tak się ułożyła, że i skrzydłowi mieli swoje +pięć minut+, koledzy dali nam okazję, byśmy się pokazali. Cieszę się, że i ja, i Patryk Kuchczyński nie zawiedliśmy. Po pierwszej fazie, po porażkach z Macedonią i Niemcami, nie  było nam łatwo, ale udało się podnieść. A wejście na podium i otrzymanie medalu to coś nieopisanego" - stwierdził Tomasz Tłuczyński, dodając że choć specjalizuje się w wykonywaniu rzutów karnych, to dodatkowo nie trenuje tego elementu.

"Mam kilka ulubionych sposobów rzucania karnych, ale to trudne do wyćwiczenia na treningach. To sytuacje meczowe, przy dużym stresie, ale i pełnej koncentracji. Zresztą karne to loteria. Myślę przede wszystkim o tym, by trafić w bramkę. A że często wpada, to... już wina bramkarza" - przyznał z uśmiechem Tłuczyński.

O godz. 16.00 z brązowymi medalistami mistrzostw świata spotka się premier Donald Tusk, a na 17.00 w stołecznej hali Torwar zaplanowano uroczyste powitanie z udziałem kibiców.

ab, pap, ND

Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!