Czy Polański jest lepszy niż Stalin?

Czy Polański jest lepszy niż Stalin?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W dobie stabloidyzowanej prasy im tytuł artykułu jest bardziej krzykliwy, sensacyjny i zaskakujący tym większa szansa, że zalewany przez tysiące informacji z całego świata czytelnik zainteresuje się akurat tym, co napisał epatujący niezwykłym tytułem autor. Często zdarza się wręcz, że tytuł nie ma nic wspólnego z artykułem. Ja jednak obiecuję, że zestawiając znanego polskiego reżysera z radzieckim dyktatorem chcę powrócić do dylematu, który trapił Raskolnikowa – co wolno wielkim ludziom.
Przypomnę, że bohater „Zbrodni i kary" w chwilach wolnych od głodu i korepetycji stworzył teorię, która w telegraficznym skrócie ograniczała się do stwierdzenia, iż wielkie jednostki nie muszą kierować się racjami moralnymi, a granice dobra i zła w ich przypadku zostają zatarte. Bo czy gdyby Napoleon musiał zabić jednego mężczyznę, by zostać cesarzem Francji i przemeblować Europę – moglibyśmy go potępiać? – zastanawiał się Raskolnikow. Przecież potem – już jako cesarz Francji, wysyłał na śmierć tysiące żołnierzy. Tego jednego, zamordowanego wcześniej mężczyznę można by przecież „dorzucić" do późniejszego „bilansu” dokonań Napoleona – argumentował bohater powieści Dostojewskiego.

Obrońcy Polańskiego, którzy po niedawnym wyroku szwajcarskiego Trybunału zezwalającym na opuszczenie aresztu przez reżysera odetchnęli z ulgą, rozumują podobnie jak Raskolnikow. „To prawda – mówią – seks z pijaną trzynastolatką to nie jest anegdotka, którą można opowiadać na eleganckich przyjęciach. To prawda, że jest to złe i niemoralne, etc. ale przecież Polański to wielki reżyser. Gdyby siedział w więzieniu za gwałt, nie nakręciłby kolejnych filmów, nie byłby ambasadorem polskiej kultury na europejskich salonach, nie moglibyśmy być z tego dumni" – takie argumenty przewijają się najczęściej. Innymi słowy zbrodnia popełniona przez człowieka, który wybija się ponad przeciętność jest jakby mniej zbrodnią. Bo nie łudźmy się, gdyby sprawa dotyczyła zwykłego Kowalskiego nie tylko Wajda i Janda, ale nawet Kasia Cichopek nie zainteresowałaby się jego losem. Co najwyżej „Fakt" napisałby o Kowalskim gdzieś na czwartej stronie w artykule pt. „Wykastrować tego potwora”. No, ale Kowalski nie robi całkiem niezłych filmów.

Czy faktycznie osobom wybitnym wolno więcej? Taka teoria doprowadziła Raskolnikowa do popełnienia bezsensownej zbrodni i utraty zmysłów. Nas natomiast może doprowadzić na manowce relatywizacji. Bo dzisiejsi obrońcy Polańskiego nie wiedzą nawet, jak bardzo przypominają apologetów… Józefa Stalina. Już po ujawnieniu przez Chruszczowa zbrodni Soso skonsternowani komuniści z całego świata po początkowym szoku zaczęli sobie tłumaczyć – ok., faktycznie zabicie kilkunastu milionów obywateli swojego państwa to nie jest coś, za co można Stalina pochwalić, ale przecież jednocześnie był genialnym przywódcą, uczynił z ZSRR potęgę no i pokonał Hitlera. Władza wymaga ofiar, etc. etc. Gdyby nie zabijał rywali nigdy nie doszedłby do władzy, gdyby nie terror nigdy by tej władzy nie utrzymał – i teraz kto wie, czy nie mówilibyśmy po niemiecku.
    
Że Polański i Stalin to inna skala? To prawda – i zarazem nieprawda. Prawda, bo Polański zbrodnię popełnił raz, a Stalin nie popełniał ich chyba tylko wtedy, gdy leżał w kołysce. A zarazem nieprawda – bo zło jest złem niezależnie od skali. I niezależnie od tego kto je popełnia. Jeżeli nie chcemy popełnić błędów XX wieku, kiedy to rozmaici „piewcy nowych, lepszych światów" pouczali, że cel uświęca środki – co skazało ludzi na koszmar komunizmu, faszyzmu, nazizmu, maoizmu, polpotyzmu i wielu innych –izmów to musimy powrócić do biblijnego „tak, tak – nie, nie". Dlatego Polański powinien zostać osądzony. I skazany. Nawet symbolicznie. Tego, że jest wielkim reżyserem nikt mu nie odbierze. Ale nikt nie może też negować, że popełnił przestępstwo – za które musi zapłacić. Bo świat, w którym wielcy mogą więcej to świat, w którym prędzej czy później pojawi się kolejny Soso.

W ostatniej scenie filmu „Upadek" oglądamy archiwalny wywiad z osobistą sekretarką Hitlera – Traudl Junge, która mówi, że zrozumiała iż wiążąc się z nazistami pośrednio brała udział w ich zbrodniach dopiero wtedy, gdy poznała historię swojej rówieśniczki – Sophie Scholl. Scholl była członkiem antynazistowskiej organizacji „Biała róża" – schwytana przez Gestapo została skazana na śmierć przez ścięcie. Wyrok wykonano. Kiedy Junge poznała tę historię zrozumiała prawdę, która jest absolutnie fundamentalna – że każdy z nas ma wybór. Wyrok w sprawie Polańskiego przypomni nam o innej prawdzie – za wybór zła trzeba płacić. Dlatego Polański, mimo że od sprawy minęło kilkadziesiąt lat, a sama ofiara nie ma żalu do swojego oprawcy – powinien zostać skazany. W imię świata, który dzięki temu będzie trochę lepszy.