Jak jest zima, to musi być zimno

Jak jest zima, to musi być zimno

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli się żyje w Polsce to można być pewnym kilku rzeczy. Z regularnością szwajcarskiego zegarka jesteśmy rozczarowywani przez piłkarzy, zaskakiwani przez zimę i zalewani przez powódź. Ów specyficzny determinizm najlepiej opisał w „Misiu” Stanisław Bareja. Pracownik elektrociepłowni na pytanie jednej z mieszkanek Warszawy dlaczego u niej w mieszkaniu jest zimno odpowiada „Jak jest zima to musi być zimno. Takie jest odwieczne prawo natury”.
Na naturę zaś, jak wiadomo, nie ma mocnych. Dlatego też – skoro w naturze naszych piłkarzy leży przegrywanie – to nie ma po co inwestować w infrastrukturę szkoleniową, zachęcać młodzieży do sportu, albo chociaż zadbać o to, by miała szansę ćwiczyć na WF-ie w przyzwoitych warunkach. Skoro prawem natury zimą pada śnieg, to nie ma po co odpowiednio wcześniej przygotowywać piaskarek, czy służb oczyszczania miasta – bo śnieg przecież i tak spadnie, i nic się na to nie poradzi. Skoro wreszcie – znów prawem natury – rzeki na południu Polski mają brzydką skłonność do występowania z brzegów – to i na to pewnikiem niewiele możemy poradzić.

W kraju pozbawionym specyficznego dla Polski fatalizmu być może ktoś, po jednym bolesnym doświadczeniu w rodzaju powodzi z 1997 roku, podjąłby jakieś środki zaradcze. Ludzie z regionów zagrożonych powodzią zaczęliby się na taką okoliczność ubezpieczać, samorządy w tych regionach stworzyłyby jakiś system zbiorników retencyjnych i wysokich wałów przeciwpowodziowych, przygotowano by plany kryzysowe, na wypadek szczególnie intensywnych opadów deszczu, które pod tą szerokością geograficzną mają zwyczaj się zdarzać. Tak zrobiliby pewnie ludzie, którzy nie wiedzą, że istnieją odwieczne prawa natury, skazujące wszelkie tego typu wysiłki na niepowodzenie. Na szczęście my, Polacy o tym wiemy, więc nie marnujemy naszego cennego czasu na dyrdymały w rodzaju prewencji i profilaktyki. Co ma być to będzie.

Nie wiadomo tylko jak w kontekście tego wszystkiego należy się odnieść do słów Jana Kochanowskiego, który w „Pieśni o spustoszeniu Podola" sugerował, że prawdopodobne jest iż „nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi”. Czyżby Kochanowski nie rozumiał, że pozwalając historii na regularne powtarzanie się, dajemy świadectwo prawdziwej mądrości i zrozumienia odwiecznych praw natury? Mistrza z Czarnolasu tłumaczy tylko to, że żył w Rzeczpospolitej wielonarodowej, więc pisząc te słowa mógł znajdować się pod zgubnym wpływem innych nacji. Dziś z pewnością chwaliłby nas za przezorną rezygnację ze zbędnych wysiłków.