W Rencie boją się najbardziej okropnej baby w łachmanach i diabła z widłami chodzącego pod rękę z... aniołem. - Do północy zdążą odwiedzić każdą chałupę i postraszyć domowników, głównie dzieci, które są niegrzeczne lub nie chcą się uczyć. Obszarpany podobnie jak baba chapacz, z wielkimi zębami i kukłą zwierzęcia w ręku, chapie każdego, kogo uda mu się spotkać. Jedyną w tym towarzystwie sympatyczną postacią jest miś - łagodny, przemiły i prawie współczujący prześladowanym, ale nie żałujący gospodyniom sieczki noszonej w worku na plecach - mówi Zadka. Dzieci boją się przede wszystkim diabła. Nie tylko strasznie brudzi on izby sadzami oraz straszy kobiety, niezależnie od ich wieku, ale niegrzeczne dzieci potrafi też wysmagać postronkiem.
Zgodnie z tradycją, porządki po "gościach" można zrobić dopiero po pasterce. Dzięki temu, gospodarze mogą liczyć na szczęście i zdrowie. Podczas tych "okrutnych" ceremonii śpiewają razem z wiliażami: "Oby wom się darzyło w dumu, łoborze, w kumorze i dej wam Boże". Na pasterce wiliaże i ich ofiary będą śpiewać już razem kolędy, ale po powrocie do domu ci ostatni muszą trochę popracować. - Nikt jednak nie narzeka - szczęście jakie na pewno spotka każdy odwiedzony przez wiliaży dom zrekompensuje im wszystkie trudy - przekonuje Zadka i inni gospodarze z Renty.
PAP, arb