Po mistrzostwach w Daegu: a miało być tak pięknie...

Po mistrzostwach w Daegu: a miało być tak pięknie...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zakończyły się Lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata w koreańskim Daegu. Związkowy, trenerzy i dziennikarze wspólnie obliczali, że stać nas na przy najmniej osiem medali. Miało być pięknie, a… wyszło jak zwykle.
Nie osiem medali, ale jeden – tyle krążków przywiozą polscy zawodnicy z mistrzostw w Daegu. Mogło być lepiej? Oczywiście. Mogło być gorzej? Zawsze może, ale w tym wypadku raczej trudno to sobie wyobrazić.

Zawiodły nasze największe gwiazdy. Młociarz Szymon Ziółkowski uplasował się na siódmym miejscu. Nie popisała się Anita Włodarczyk. Słabo wypadł nasz dyskobol Piotr Małachowski. Anna Rogowska i Monika Pyrek zakończyły zmagania ex aequo na dziesiątym miejscu. Zawiódł kulomiot Tomasz Majewski. W półfinale biegu na 800 metrów odpadł Adam Kszczot. Sztafeta polskich sprinterów otarła się o podium, ale do domu wróci bez medali. Zaskoczył i zadziwił jedynie Paweł Wojciechowski, który wynikiem 5.90 m wygrał konkurs skoku o tyczce. To pierwszy złoty medal dla Polski na mistrzostwach świata w tej dyscyplinie.

Można zrzucić odpowiedzialność za porażkę na zły los. Klimat. Napięcie przedwyborcze. Można powiedzieć, że Polacy nigdy nie mieli większych szans z Kenijczykami, Brytyjczykami, Amerykanami czy Jamajczykami, albo ze świetną (druga w klasyfikacji medalowej) Rosją. Tym razem jednak lepiej od nas zaprezentowały się także takie „potęgi" jak: Kuba, RPA, Białoruś, Ukraina, Francja czy Australia. 

Dwa lata temu Polacy wrócili z Mistrzostw Świata w Berlinie z ośmioma medalami. Co się zmieniło przez 24 miesiące? Czy polscy zawodnicy zestarzeli się, stracili formę, osiedli na laurach? Jerzy Skucha, szef PZLA tłumaczy, że „polska lekkoatletyka jest gdzieś pomiędzy Berlinem a Daegu. Jako matematyk określiłbym, że średnia arytmetyczna wychodzi cztery i pół medalu. Prawdopodobnie jesteśmy właśnie w tym miejscu". Oznacza to, że musimy cieszyć się z każdego medalu, liczyć na potknięcia innych, modlić się gorliwie, ciężko pracować i… może się uda. Ja, mimo wszystko, wolałbym widzieć polską reprezentację zorganizowaną, przygotowaną, z sukcesami. I z medalami, na które zasłużyła.

Lekkoatletyka, mimo całego zawartego w sobie piękna i liczących długie wieki tradycji, nie należy do dyscyplin sportu ukochanych przez rządzących. Być może gdyby premier rzucał młotem albo oszczepem, doczekalibyśmy się lekkoatletycznych orlików. Jest jednak inaczej - a o ile piłka nożna czy żużel są dyscyplinami, które same sobie poradzą (prywatne ligi, sponsoring, sprzedaż powierzchni reklamowych), o tyle lekkoatletyka potrzebuje wsparcia finansowego. A nasi zawodnicy go po prostu nie otrzymują. Pora to zmienić i przestać liczyć na przypadek.