Agencja twierdzi obecnie, że można było przedłużyć pobyt Columbii na orbicie do 30 dni i w tym czasie wysłać do niej prom Atlantis z zadaniem ewakuowania wszystkich astronautów. W trakcie zespołowego lotu w odległości około 10 metrów siedmioosobowa załoga Columbii przeszłaby w skafandrach do Atlantisa, który wyruszyłby w kosmos tylko z czterema astronautami.
Za mniej dogodny, ale także potencjalnie pomyślny scenariusz, NASA uznała prowizoryczną naprawę uszkodzonego poszycia skrzydła Columbii przy użyciu dostępnych na pokładzie materiałów, jak wewnętrzne okładziny i stalowa blacha. Prace te mogliby jednak wykonywać tylko dwaj astronauci, gdyż tyle było w Columbii skafandrów.
Jak ujawniła NASA, jej inżynierowie już drugiego dnia po starcie Columbii wiedzieli o uszkodzeniu krawędzi natarcia skrzydła przez fragment izolacji termicznej głównego zbiornika paliwa. Informację te uzyskano z nakręconego podczas startu filmu. Jednak analiza komputerowa, dokonana przez firmę Boeing -głównego producenta promu - wykluczyła, by było to uszkodzenie istotne.
Jak powiedział rzecznik NASA Glenn Malone, gdyby znano rzeczywiste rozmiary uszkodzenia, "uczynilibyśmy wszystko, co możliwe i wszystko, co w naszej mocy, by zrealizować misję ratunkową".
Tym niemniej NASA miałaby do dyspozycji tylko bardzo krótkie "okienko" czasowe dla startu Atlantisa i zła pogoda mogłaby tę misję całkowicie udaremnić. Po pomyślnym starcie i wejściu na orbitę oba wahadłowce zbliżyłyby się do siebie i dwaj uwiązani do Atlantisa astronauci przenieśliby na Columbię dwa dodatkowe skafandry. Następnie dokonano by transferu siedmiu zagrożonych astronautów.
sg, pap