Odwieczne prawdy sondaży

Odwieczne prawdy sondaży

Dodano:   /  Zmieniono: 
Znów się pojawił sondaż, który wzbudził poruszenie. To ten zamówiony przez "Rzeczpospolitą" i zrealizowany przez GfK Polonia, mówiący, że Polacy Donalda Tuska nie kochają. Już ponad 81% badanych uważa, że jego rząd nie spełnił oczekiwań, a aż 33% respondentów sądzi, że rok 2009 był gorszy od poprzedniego pod względem politycznym. I już zapomniano, że kilka dni temu ten sam ośrodek opinii publicznej przekazał w kolejnym specjalnym i unikalnym sondażu, że PO znów ma ponad 50% społecznego poparcia...
O sondażach, ich metodologii, wpływie na opinie publiczną napisano już doktoraty i habilitacje, więc nie ma specjalnie nad czym się rozwodzić, tym bardziej, że najdalej jutro ukaże się następny sondaż, też robiony równie profesjonalnie, który pokaże zgoła inne wyniki. Będzie on robiony na równie "reprezentatywnej" próbie i równie "profesjonalnymi" metodami, z tym, ze zostanie zamówiony, powiedzmy przez stację telewizyjną XYZ. I znów domorośli komentatorzy rzucą się na nie, i znów wysnują daleko idące wnioski dotyczące nie tylko poparcia dla poszczególnych partii, polityków, rządu, ale również znajdą metodą ekstrapolacji tych sondaży na wyniki wyborów za rok, za dwa, a może i za lat pięć.

Przytomnie z komentujących zachował się jedynie prof. Ireneusz Krzemiński, który zadał sobie trud sprawdzenia, że rząd Tuska w tendencji dwuletniej jest w dalszym ciągu najlepiej ocenianym rządem z ostatnich kilku, a poza tym to nie są wyniki WYBORCZE, tylko przedstawienie poglądu, czy się kogoś lubi, czy jednak może nie. I tak odczytując ostanie dwa sondaże, widzimy dokładnie, że może Donalda Tuska już respondenci sondaży nie lubią, jak kiedyś, ale nie na tyle, aby polubić Prawo i Sprawiedliwość, Jarosława Kaczyńskiego i jego brata. Co to, to jednak nie...

Otóż pamięć wyborców jest trochę jak pamięć słonia; To, że teraz myśliwy - czytaj opozycja pisowska - łasi się do nas, chce pokazać, że jest lepsza, dojrzalsza, doskonalsza, no i obiecuje, że już do nas strzelać z CBA, Ziobry i Wassermanna nie będzie, nie oznacza, że powinniśmy jej wierzyć. Wyborcy pamiętają okres rządów PiS z przystawkami, pamiętają okres może nie zagrożenia demokracji, co jej sprowadzenie do poziomu walki o wykluczenie części społeczeństwa, pamiętają Leppera czy Giertycha. I jak sobie przypomną - to wolą nielubiany rząd Donalda Tuska od "lubianego" rządu Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Leppera i Romana Giertycha. Bo Kaczyńskim już wierzyli - i starczy.

Oczywiście przyczyn tego stanu jest więcej; PiS tak naprawdę nie proponuje nic nowego. Szczególnie nic nowego dla elektoratu PO, SLD, czy PSL, nie mówiąc o prawdziwych liberałach, prawdziwej prawicy i lewicy. Jest słaby, może być tylko interesujący dla tych 25% już dawno przekonanych. Dla reszty jest po prostu niestrawny. Podobnie zresztą jak z Lechem Kaczyńskim. Ten poza 70% negatywnego elektoratu nie jest wstanie się wspiąć, co oznacza, że każda dobrze poprowadzona kampania jego przeciwników - czy to urzędującego premiera, Andrzeja Olechowskiego, Włodzimierza Cimoszewicza, nawet Tomasza Nałęcza może go wyeliminować z II rundy wyborów. I w żadnym zestawieniu par Lech Kaczyński szans na reelekcję nie ma. Szkoda, że przerośnięte ambicje braci Kaczyńskich nie pozwalają na wyciągnięcie z tego wniosków.

Właśnie ambicje Jarosława Kaczyńskiego i jego brata doprowadziły do wyprania tej partii nie tylko z ludzi, na których wyborcy nie patrzyliby z obrzydzeniem, ale również z idei. To, że dla Jarosława Kaczyńskiego najważniejszy jest brat, a nie partia, państwo, ba, nawet władza, jest wiadome dla każdego obiektywnego obserwatora, potwierdza to nawet Ludwik Dorn, przecież przez lata najwierniejszy druh, powiernik Kaczyńskiego. To właśnie ambicje kazały tak prowadzić politykę PiS w latach 2005-2007, aby do władzy, stołków, rządu dopuścić ludzi z Samoobrony, LPR. Dorn w książce - wywiadzie "Ludwik Dorn - Rozrachunki i wyzwania" autorstwa Amelii Łukasik i Agnieszki Rybak sam przyznaje, że Prawo i Sprawiedliwość straciło cnotę moralności politycznej, wprowadzając do rządu LPR i Samoobronę. I tego wyborca - słoń - nie zapomni już nigdy. Dlatego też niezależnie od tego, kto, co i jak by przekazał ze strony Prawa i Sprawiedliwości, każdy przekaz sygnowany nazwiskiem Jarosława Kaczyńskiego lub jego bliskich akolitów będzie in definicione odrzucany.

Tak więc jakbyśmy na sondaże nie patrzyli i jak ich nie próbowali interpretować, na dzień dzisiejszy prawda jest taka, że biorąc pod uwagę Platformę Obywatelską i Prawo i Sprawiedliwość, zawsze na wierzchu będzie ta pierwsza. No, chyba że jednak jakaś katastrofa...