Macierewicz: mam dowód przesądzający o wybuchu

Macierewicz: mam dowód przesądzający o wybuchu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wrak Tu-154 (fot.PRSteam.net/CC)
Antoni Macierewicz podczas spotkania w Łomiankach powiedział, że posiada materiał "przesądzający” o tym, czy na pokładzie Tu-154M doszło do wybuchu. Wyjaśnił, że na około 300 metrów przed miejscem uderzenia samolotu w ziemię Rosjanie odnaleźli wiele stosunkowo dużych fragmentów samolotu, w tym kadłuba.
Macierewicz wyjaśnił, że zapoznał się z materiałem "przesądzającym w ogóle” ws. teorii wybuchów na pokładzie prezydenckiego samolotu, jednak nie może go publicznie pokazał. Wyjaśnił, że chodzi o odnalezienie kilkudziesięciu fragmentów kadłuba "wielkości dłoni” około 300 metrów przed pierwszym dotknięciem samolotu z ziemią. Jak podkreślał, części skrzydła dawno już znaleziono przed brzozą, o którą - wedle MAK i raportu Millera - zawadzić miał Tu-154M.

- To są odłamki - ocenił Macierewicz. Powołał się przy tym na opinię prof. Grzegorza Szuladzińskiego, mówiąc że skoro są odłamki to musiał nastąpić wybuch. - Jeżeli samolot rozpada się na tysiące drobnych części, to to nie może być wynik uderzenia w ziemię, chyba że samolot spadłby prostopadle na betonową płytę - zauważył szef zespołu ds. katastrofy w Smoleńsku.

Portal Onet.pl zapytał o słowa Macierewicza eksperta lotniczego Michała Setlaka z "Przeglądu Lotniczego". - Moim zdaniem to po prostu nieprawda tak, jak z tymi trzema osobami, które miały przeżyć. Niech Macierewicz to udowodni – powiedział Setlak.

Ekspert zauważył także, że przed miejscem rozbicia się mogły znaleźć się drobne części kadłuba, ale na pewno nie byłyby to fragmenty duże. Setlak podkreślił, że jeszcze przed osławioną brzozą miała kontakt z mniejszymi drzewami - pierwszy nastąpił w odległości 1099 m od progu drogi startowej. Brzoza znajdowała się w odległości 855 m. Natomiast - jak napisano w raporcie Millera - pierwszy kontakt z ziemią nastąpił w odległości 525 m od progu.

Setlak dodał, że aby przesądzić o eksplozji należałoby odnaleźć elementów wnętrza samolotu - chodzi np. o bagaże albo jakieś ubrania. Ekspert podkreślił jednak, że jeśli części samolotu odnaleziono by przed miejscem pierwszego kontaktu z przeszkodą terenową, czyli w tym wypadku drzewami, to konsekwencje byłyby poważne, ponieważ stanowiłyby dowód, który usprawiedliwiłby wznowienie prac komisji Millera i MAK.

Onet.pl, ml