Nauka, czyli interes

Nauka, czyli interes

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ponad 2 mld USD są warte fortuny pięciu najbogatszych uczonych amerykańskich. Nie posiadanie nafty, a patentów to interes przyszłości.
Barry Coller, farmaceuta, zarobił w zeszłym roku 20 mln USD, na konto Roberta Holtona, chemika, trafiło prawie 30 mln USD, a dochody Bruce'a Crofta, informatyka, są jeszcze większe. Przodujący biolodzy molekularni mają dziś na kontach setki milionów dolarów. Nauka to ogromny, coraz bardziej zyskowny interes, również dla badaczy. Dzięki uchwalonej 20 lat temu ustawie Bayh'a-Dole'a naukowcom amerykańskim pozwolono patentować jako własne wyniki badań prowadzonych na uczelniach za federalne pieniądze. W ciągu tych lat liczba patentów wzrosła dwudziestokrotnie (z 250 do 5 tys.). Dziś transfer technologii z uniwersyteckich laboratoriów do prywatnych firm opłaca się zwłaszcza twórcom leków i programów komputerowych.
Barry Coller z Uniwersytetu Nowojorskiego, specjalizujący się w badaniach krwi, opracował lek zapobiegający zakrzepom po operacjach tętnic. Prawa do produkcji tej "superaspiryny" odstąpił firmie biotechnologicznej Contecor. W 1997 r. sprzedaż reoPro, bo tak nazywa się nowy lek, osiągnęła wartość 254 mln USD, zysk wyniósł 28 proc. tej sumy. Profesor Coller zarobił 6,5 mln USD. W 2001 r. sprzedaż niemal się potroiła, a dochód Collera wzrósł do 20 mln USD.
Nie mniej zyskowne okazało się opracowanie syntetycznej formy taxolu - leku przeciwko nowotworom. Robert Holton, profesor chemii organicznej z Uniwersytetu Stanu Floryda, otrzymał na badania nad tym lekiem grant w wysokości 2 mln USD od federalnych Narodowych Instytutów Zdrowia. Technologię produkcji taxolu odstąpił koncernowi farmaceutycznemu za 30 mln USD.
Kiedy prof. Bruce Croft z Uniwersytetu Massachusetts szukał właściwej nazwy dla swojej firmy softwarowej, przypomniała mu się ogromna kopalnia złota w jego rodzinnej Australii - Sovereign Hill. "Croft rzeczywiście trafił na żyłę złota" - komentuje wybór tej nazwy dziennikarz "The Boston Globe", śledzący dochody twórców dynamicznych firm naukowych. Program komputerowy opracowany przez profesora przeszukuje olbrzymie bazy danych. Kupił go m.in. Biały Dom i Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych. Profesor Croft w założonej przez siebie firmie ma 13 proc. udziałów.
Firmę Advanced Cell Technology, która niedawno ogłosiła, że udało się jej sklonować ludzki embrion, również założyli dwaj naukowcy pracujący na uczelni - James Robl i Steven Stice. W Uniwersytecie Massachusetts sklonowali dwoje cieląt. Ich przyjście na świat było jednak tylko pierwszym krokiem w hodowli zwierząt z ludzkimi genami. Firma ACT uzyskała od koncernów farmaceutycznych miliony dolarów na wyhodowanie klonów krów, które mogłyby wytwarzać w mleku ludzką albuminę, białko krwi. Wartość rocznej sprzedaży albuminy jest oceniana na świecie na półtora miliarda dolarów. Każdy z uczonych, założycieli ACT, ma 5 proc. udziałów w firmie. Po jej wejściu na giełdę zyskają krocie.
Szybko rosnące fortuny naukowców, którzy patentują odkrycia dokonane na uczelniach, budzą niepokój nawet wśród inicjatorów aktu Boyh'a-Dole'a. Były senator Birch Boyh, jeden z twórców wspomnianej ustawy, stwierdził: "Jeśli ktoś inwestuje tyle, ile wart jest sandwicz, a w zamian dostaje rolls-royce'a, to gdzieś tkwi błąd". Instytucje federalne, takie jak Narodowa Fundacja Nauki czy Narodowe Instytuty Zdrowia, przeznaczają na badania miliardy dolarów, a z tytułu sprzedaży technologii opatentowanych przez naukowców otrzymują tylko niewielkie sumy. W 1997 r. Narodowe Instytuty Zdrowia wydały na opracowanie leków i szczepionek miliard dolarów, a na sprzedaży praw patentowych zarobiły zaledwie 30 mln USD.
Równocześnie, jak podaje ubiegłoroczny "Science and Technology Yearbook", tylko w 1998 r. powstały 364 firmy korzystające z licencji na odkrycia dokonane na uczelniach. Transfer technologii z uniwersytetów do przemysłu przyniósł w tym roku 34 mld USD dochodu, zapewniając pracę 280 tys. osób. Również uniwersytety coraz częściej działają jak firmy nastawione na zyski. Uniwersytet Nowojorski posiada na przykład fabrykę makaronu, a Uniwersytet Stanu Minnesota zarządza własną kopalnią. Co roku rosną sumy przeznaczane przez koncerny farmaceutyczne, firmy biotechnologiczne czy komputerowe na badania uniwersyteckie. W połowie lat 80. z tych źródeł na uczelnie wpływało około 800 mln USD rocznie, a dekadę później - już ponad 5 mld USD.
Pismo "Genetic Engineering News" drukuje co roku listę milionerów, którzy zarobili pieniądze, zajmując się inżynierią genetyczną. Stu pierwszych na tegorocznej liście dysponuje majątkiem ocenianym łącznie na 5 mld USD. Aż 97 proc. milionerów ma co najmniej stopień doktorski z biologii lub medycyny. Najbogatszy z tej listy, Lindsay Rosenwald (prywatny majątek wart 617 mln USD), jest założycielem kilku firm. W jednej z nich, Avax Technologies, powstała m.in. szczepionka przeciw nowotworom. Jej produkcja niebawem rozpocznie się w Australii.
Craig Venter, twórca i współwłaściciel firmy Celera Genomics, zwycięzca wyścigu o pierwszeństwo w zsekwencjonowaniu ludzkiego genomu, jest na tej liście dopiero dwudziesty siódma (37 mln USD prywatnego majątku). Venter, cieszący się międzynarodową sławą, w styczniu tego roku przestał być prezesem firmy. Zastąpił go Tony White, znany z talentów menedżerskich. Zdecydowano, że Celera Genomics nie może się dłużej zajmować wyłącznie gromadzeniem informacji o sekwencjach DNA; żeby się utrzymać na rynku, musi sprzedawać gotowy produkt. Będą to między innymi leki i szczepionki przeciwnowotworowe. Inny sławny naukowiec biznesmen, prof. William Heseltine, założyciel Human Genome Sciences, dziesiąty na liście milionerów (142 mln USD), od dawna koncentruje się na badaniu fragmentów DNA odpowiedzialnych za choroby genetyczne. Produkcja leków gwarantuje bowiem najwyższe zyski.
Bożena Kastory
Pełny tekst pt. "Nauka, czyli interes" w najnowszym, 1014 numerze tygodnika "Wprost", w kioskach od poniedziałku 29 kwietnia.