Księgowe tygrysy Ameryki

Księgowe tygrysy Ameryki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Firma telekomunikacyjna, Qwest i koncern naftowy Haliburton, to kolejne firmy - po WorldCom i Enronie - podejrzane o prowadzenie niezgodnej z prawem księgowości.
W środę kolejna firma telekomunikacyjna, Qwest, została zawiadomiona o wszczęciu przeciw niej śledztwa pod zarzutem naruszania przepisów o sprawozdawczości finansowej. Jej akcje momentalnie spadły na giełdzie.

Tego samego dnia organizacja interesu publicznego Judicial Watch skierowała pozew do sądu przeciw koncernowi naftowemu Haliburton, oskarżając go oszukiwanie inwestorów w latach 90. W latach 1995-2000 dyrektorem Haliburtonu był obecny wiceprezydent Dick Cheney.

Skarżący twierdzą, że za sprawą "kreatywnej księgowości", za którą odpowiedzialność ponosi Cheney, wartość firmy sztucznie zawyżono o ok. pół miliarda USD, co wpłynęło na wartość jej akcji.

Oprócz Cheneya, prawnicy z Judicial Watch oskarżyli 10 innych członków zarządu Halliburton, a także firmę audytorską Arthur Andersen, tę samą, która odegrała niesławną rolę w  firmy Enron.

Problem "kreatywnej księgowości" dotyczy także polskich firm (czytaj: "Tfu(!)rcza księgowość"

We wtorek, w związku z mnożącymi się skandalami, prezydent George W. Bush wezwał do zaostrzenia kar dla szefów wielkich korporacji fałszujących dane finansowe swoich firm i do wprowadzenia innych reform mających temu zapobiec.
Sam Bush ma również "na sumieniu" transakcję akcjami sprzed 12 laty, gdy był szefem firmy naftowej Harken Energy w Teksasie. Sprzedał wówczas swoje udziały w tej firmie i nie dopełnił formalności, nie wysyłając na czas obowiązkowego raportu na temat transakcji do Komisji Kontroli Giełdy (SEC). Ponieważ akcje firmy potem spadły, komisja wszczęła dochodzenie, by zbadać, czy Bush nie działał na podstawie wewnętrznych informacji. Śledztwo jednak umorzono, ale opozycja nadal domaga się wyjaśnień.

Po koncernie paliwowym Enron, który zapoczątkował aferę z fałszowaniem danych finansowych korporacji, kolejnym jej "bohaterem" stał się telekomunikacyjny gigant WorldCom Inc., obecnie u progu bankructwa - jak przyznał jego dyrektor John W. Sidgmore.

Firma ma fundusze na działanie tylko przez dwa miesiące i jest coraz bardziej prawdopodobne, że ogłosi niewypłacalność, zwracając się do sądu o ochronę przed wierzycielami. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w ciągu trzech tygodni, oznajmił.

Twierdzi on jednak, że po ewentualnym ogłoszeniu bankructwa - które, jego zdaniem, nie powinno mieć większego wpływu na los pracowników i świadczone przez firmę usługi - WorldCom ma nadzieję odrodzić się w ciągu czterech-sześciu miesięcy. Obecnie negocjuje teraz z bankami, starając się o kredyty na przetrwanie.

Banki wstrzymały udzielanie WorldCom pożyczek, kiedy Komisja Kontroli Giełdy (SEC) wszczęła dochodzenie, oskarżając firmę o oszukanie inwestorów przez podanie nieprawdziwych danych o stanie finansowym. W czerwcu WorldCom Inc. przyznał, że przez ostatnie półtora roku policzył około 3,9 miliarda dolarów wydatków jako inwestycje kapitałowe, dzięki czemu znacznie zawyżył sztucznie swoje zyski.

W poniedziałek fałszerstwa ksiąg w koncernie były tematem przesłuchań przed Komisją Usług Finansowych Izby Reprezentantów. Szefowie WorldCom odmówili jednak złożenia wyjaśnień, powołując się na piątą poprawkę do konstytucji USA (prawo do nieskładania obciążających zeznań).

em, pap

Finansowy skandal w WorldCom