Groźny, groźniejszy, najgroźniejszy...

Groźny, groźniejszy, najgroźniejszy...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego wojna przeciw jednemu satrapie (Saddamowi) - - a z innym (Kim Dzong Ilem) zabawa w dyplomatyczne przepychanki? Czy wśród despotów są lepsi i gorsi, czy jednak liczy się tylko interes bogatych państw? Dlaczego Kimowi wolno więcej?
Po pierwsze: w porównaniu z rokiem 1991 siły irackie mają dziś 40 proc. ówczesnego potencjału - armię osłabioną embargiem, wyczerpaną wieloletnią (1980-88) wojną z Iranem i interwencją USA po inwazji na Kuwejt; Korea Północna dysponuje zdyscyplinowanym wojskiem. Irak ma kilka przestarzałych rakiet Scud; Korea Północna natomiast ma ich sporo i o większym zasięgu (do 1300 km). Irak nie ma jeszcze bomby nuklearnej; północna Korea (wiadomo nieoficjalnie) ma dwie albo trzy prawie gotowe do użycia.

Po drugie: nawet USA obawiać się muszą prowadzenia więcej niż jednego konfliktu naraz. Kiedy podczas porwano w ambasadzie w Teheranie 52 amerykańskich zakładników, to kryzys ten, choć nie był poważny, przesłonił inne działania administracji, łącznie z inwazją ZSRR w Afganistanie. Prowadzenie dwóch wojen na różnych kontynentach byłoby prawie niemożliwe.

Po trzecie: w razie ataku na Koreę jej riposta groziłaby nieporównywalnymi z Irakiem skutkami. Seul, stolica Korei Południowej, znajduje się o 40 km od granicy, wzdłuż której rozmieszczonych jest 600 tys. żołnierzy z ponad milionowej armii Północy. Korea zagraża wszystkim swoim sąsiadom. Wszyscy oni są w zasięgu jej scudów.

I po czwarte: w Korei nie ma ropy naftowej.

Grzegorz Sadowski