Ból głowy Amerykanów i islamistów

Ból głowy Amerykanów i islamistów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Katarska telewizja Al-Dżazira, która we własnym kraju jest określana jako "ból głowy", ostatnio sprawia wiele kłopotów także Amerykanom. Jej władze sądzą, że to amerykańscy hakerzy zniszczyli jej serwis internetowy.
Telewizja zaapelowała nawet o pomoc - używając argumentu troski o wolność prasy - do rządu Stanów Zjednoczonych.

Al-Dżazira ściągnęła na siebie gniew Waszyngtonu po wyemitowaniu w niedzielę zdjęć amerykańskich jeńców przetrzymywanych przez Irakijczyków. Widać było, że są ranni i przerażeni. Dwa dni później arabska telewizja straciła akredytację na nowojorskiej giełdzie. Padł zarzut "braku odpowiedzialności". Jakby tego było mało, w środę hakerzy zablokowali strony internetowe stacji.

Rzecznik Al-Dżaziry, odpowiadając na represje, oświadczył: "Teraz jeszcze bardziej trzeba dbać o wolność prasy. Wzywamy władze, aby  poświęciły temu swoją uwagę". W środę telewizja pokazała zdjęcia kolejnych jeńców i zabitych, tym razem Brytyjczyków. Dowódcy twierdzą, że jeńcy to cywile z organizacji humanitarnej, ale  przyznali, że zabici to prawdopodobnie brytyjscy żołnierze.

Sekretarz stanu USA Colin Powell odpowiedział krytyką stacji. "Linia Al-Dżaziry i jej sposób prezentowania wiadomości przemawia do publiczności arabskiej. Arabowie to oglądają i mają wyolbrzymione pojęcie o drobnych sukcesach władz w Bagdadzie. W  złym świetle widzą to, co my robimy" - powiedział w środę.

Odmówił skomentowania uwag przedstawicieli Al-Dżaziry. Powiedział tylko, że zobaczy, co i jak będzie relacjonowała ta telewizja po  amerykańskim zwycięstwie nad Irakiem.

Al-Dżazira zaczęła nadawać w 1996 r., dysponując budżetem 137 mln dol., które dał emir Kataru szejk Hamad as-Sani. Szybko zdobyła popularność wśród arabskich widzów dzięki programom talk show, poruszającym tematy zakazane w innych, głównie państwowych stacjach arabskich.

Profesjonalne serwisy informacyjne w zachodnim stylu oraz  programy na temat bulwersujących wydarzeń przyniosły respekt widzów, ale zarazem ściągnęły krytykę ze strony konserwatywnych rządów. Widownia Al-Dżaziry sięgała przed wojną 35 mln widzów. Szefowie stacji mówią, że w minionym tygodniu w samej tylko Europie przybyły cztery miliony zarejestrowanych odbiorców, najwięcej we Francji, gdzie jest znaczna muzułmańska mniejszość.

Popularność stacji sięgnęła zenitu w pierwszych tygodniach amerykańskiej operacji jesienią 2001 r. w Afganistanie. Al-Dżazira jako jedyna stacja uzyskała wówczas od talibów zezwolenie na  relacje z pozostającego jeszcze pod ich kontrolą kraju. Jednocześnie Stany Zjednoczone oskarżyły stację o to, że  przekazując wystąpienia Osamy bin Ladena podsyca antyamerykańskie nastroje na Bliskim Wschodzie.

Teraz dyrekcja chwali się, że o instalację Al-Dżaziry proszą nawet odbiorcy, którzy nie znają arabskiego. Dzieje się tak, chociaż stacja używa tylko tego języka. Nie ma żadnych tłumaczeń. Na początku tygodnia miał zostać uruchomiony jedynie angielski serwis internetowy. W Polsce Al-Dżazirę mogą oglądać m.in. abonenci platformy Cyfra +.

Władze Kataru określają Al-Dżazirę jako "wieczny ból głowy". Zapewniają jednak, że nie mają zamiaru jej zamykać.

Czytaj też: Nie pokazujcie jeńców!

sg, pap