Informacje o tym, że parlamentarzysta PiS trafił 9 kwietnia do jednego ze stołecznych szpitali, jako pierwszy podał na Twitterze dziennikarz Piotr Nisztor. „Miał złamany nos, rozcięty luk brwiowy, blisko 3 promile alkoholu i jeszcze się awanturował! Jak widać dla niektórych rocznica tragicznej śmierci 96 osób, w tym prezydenta RP nie ma żadnego znaczenia” – napisał Nisztor.
Sprawę szerzej opisała Wirtualna Polska, która ustaliła, że chodzi o senatora Jana Dobrzyńskiego. Do awantury miało dojść w okolicach Dworca Centralnego w Warszawie. WP udało się dodzwonić do polityka. – Jestem po zawale, zasłabłem – stwierdził i przyznał, że jest w szpitalu. – To nie była żadna przepychanka, awantura, po prostu się potknąłem przy schodach. Interwencji policji nie było, zadzwoniłem po pogotowie – powiedział w rozmowie z WP. Senatorowi PiS zadano pytanie, czy był pod wpływem alkoholu. – Ale co to znaczy pod wpływem alkoholu? To była niedziela, myśmy byli po obiedzie, ale też nie można mówić, że ja byłem pijany, czy coś w tym rodzaju. Nie jechałem do pracy, to był mój prywatny czas – odpowiedział Dobrzyński.
Polityk w rozmowie z WP potwierdził, że ma założone szwy na twarzy. Przekonywał, że obrażeniom uległ… na pogotowiu. Dodał też, że jeszcze we wtorek ma opuścić szpital. Piotr Nisztor odniósł się później do publikacji WP na Twitterze.
twitterCzytaj też:
Zmuszali 55-latka do pracy ponad siły. Interwencja bydgoskiej policji