Wczasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Postanowiłem wybrać się na urlop za granicę z jakimś naszym biurem podróży, bo lato jest po to, żeby wypoczywać po wiośnie i naładować akumulatory na deszczową jesień, która grozi nam kryzysem przepowiadanym przez ekonomistów od czasu do czasu oraz przez Prawo i Sprawiedliwość na okrągło.
Zacząłem szukać biura, które zorganizowałoby mi dwutygodniowy pobyt w jakimś jeszcze bardziej gorącym kraju, w zacisznym hotelu na 500 osób, z basenem mogącym pomieścić najwyżej 200 pływających jednocześnie, z widokiem na morze i z plażą, na której nie powinno być więcej niż dwa tysiące plażowiczów, bo nie lubię tłoku w czasie wypoczynku. Przed hotelem powinny rosnąć palmy, żebym pamiętał, gdzie jestem, i żeby drogę z hotelu do plaży nie odgradzała czteropasmowa autostrada, bo nie umiem szybko biegać. Okazało się, że większość biur podróży takie właśnie ma, a pokoje są wyposażone w szerokie łóżka i za dodatkową opłatę w klimatyzację, co mnie bardzo ucieszyło, ponieważ ostatnie tygodnie w mojej ojczyźnie najchętniej spędzałem w samochodzie, bo tylko w nim miałem 19 stopni Celsjusza.

– Ile będzie mnie kosztować ta przyjemność? – zapytałem w biurze, do którego dotarłem, gdzie piękna dziewczyna zachęcała do odpoczynku uśmiechem podobnym do tego, jaki prezentowała ministra Mucha po zakończonych mistrzostwach Europy w piłce nożnej. – 3500 zł – usłyszałem cenę. – To bardzo przyzwoita propozycja. – Bardzo, ale klientom zalecamy, żeby drugie 3500 zabrali z sobą. – A po co? – Na wszelki wypadek, gdyby nam się coś stało. – Dlaczego wam, a nie mnie? Dziewczę tylko zatrzepotało doklejonymi rzęsami, długimi jak Kolej Transsyberyjska i westchnęła ciężko, tak jakby jej było żal Janusza Palikota po ostatnich sondażach, który wybrał się w niewłaściwym momencie w niewłaściwym czasie w niewłaściwe miejsce. – Bo taka jest teraz moda. – Rozumiem – odrzekłem, nie rozumiejąc, i zadałem drugie pytanie: – Co najlepiej zabrać z sobą, żeby mieć komfort odpoczynku? – Najlepiej dwa paszporty. Jeden z nich trzeba schować w walizce. – Rozumiem – rzekłem, dalej nie kumając, i powiedziałem: – Wrócę do pani, kiedy tylko wyrobię drugi. Najbliższe dwa tygodnie postanowiłem spędzić na działce przyjaciela, który tydzień wcześniej wyleciał do Egiptu.

Na działkę nie mogłem się dostać, bo na bramie wisiała nowa kłódka, a mieszkańcy ogródków montowali na siatkach drut kolczasty, przez który kobiety podawały mężczyznom zaostrzone łopaty. – Po co ich aż tyle? – zapytałem. – Polski Związek Działkowców mówi, że trzeba się okopać – usłyszałem. – Ale to tylko zarząd tak.... Nie dokończyłem zdania, bo pierwsze grudki poleciały na mnie.
Więcej możesz przeczytać w 29/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.