Wielkie żarcie zwierząt

Wielkie żarcie zwierząt

Dodano:   /  Zmieniono: 
karp fot. sxc 
Siedem miliardów ludzi hoduje 59 miliardów zwierząt z przeznaczeniem na rzeź. Nasz apetyt na mięso ciągle rośnie, a najbardziej krwawe jatki urządzamy w święta.

Jak co roku z okazji świąt Bożego Narodzenia zgodnie z pradawną polską tradycją uśmiercimy 10 mln karpi. Choć zwyczaje nieco się zmieniają, to jednak wielu z nas przed zasadniczą świąteczną obróbką – położeniem karpia w galarecie, usmażeniem go na maśle lub nafaszerowaniem po żydowsku – podda go wstępnemu podduszeniu, transportując z supermarketu żywego w plastikowej torebce. To mniej więcej tak, jakbyśmy przed usmażeniem sobie schabowego brali z rzeźni żywą świnię, prowadzili ją do domu i – oczywiście dla zachowania świeżości – przed zarżnięciem podtapiali w toalecie.

Ale nasza bożonarodzeniowa rzeź karpi to pikuś. Amerykanie co roku w ramach obchodów najważniejszego u nich Święta Dziękczynienia wykańczają 45 mln indyków, poddając je elektrycznej kąpieli. Tradycja jest nienaruszalna. Gdy jedna z organizacji obrońców zwierząt wyprodukowała reklamę społeczną, na której mała dziewczynka zamiast modlitwy dziękczynnej nad świątecznym stołem raczy rodzinę opisem krótkiego, nędznego życia ptaków na indyczych fermach – największe telewizje odmówiły emisji. Z masakry co roku cało wychodzi jeden indyk – ułaskawiony przez prezydenta zgodnie z praktykowaną od 1989 r. tradycją. Znany obrońca zwierząt, rockman i weganin Morrissey nazywa tradycję łaski „największym idiotyzmem”, a całe święto zamiast Thanksgiving – Thankskilling.

Ale to też nic. Muzułmanie z całego świata rok w rok w dniu najważniejszego w ich religii Święta Ofiarowania (Id al-Adha) szlachtują 100 mln zwierząt – głównie krów, owiec, kóz, gdzieniegdzie wielbłądów. W wielu krajach ciągle praktykuje się rytuał podrzynania ofiarom gardeł bez wcześniejszego ogłuszenia. W Polsce zakazuje tego ustawa o ochronie zwierząt. Przepisów na podduszanie karpia w plastiku – co też jest swoistym rytuałem – jak na razie nie ma.

James A. Serpell, który na Uniwersytecie Pensylwanii bada relacje społeczeństw ze zwierzętami, pisze, że nasze podejście do zwierząt – do tego, które można jeść, a których nie, i w jaki sposób które z nich można traktować – jest zupełnie arbitralne. Wszystko zależy od kultury. W tej nadwiślańskiej urządzanie owczej jatki na miejskim rynku jest nie do przyjęcia. Ale zamęczanie karpi już tak, choć jak przekonuje prof. Andrzej Elżanowski, bioetyk z Polskiej Akademii Nauk, „na podstawie zestawienia danych neuroanatomicznych, neurofizjologicznych, farmakologicznych i behawioralnych nie ulega wątpliwości, że karpie odczuwają ból i strach, a więc są zdolne do cierpienia”.

Cały artykuł można przeczytać w najnowszym numerze( 51-52 /2013) tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania