Wszystko zaczęło się od doniesień stacji NBC, która twierdziła, że Rex Tillerson otwarcie nazwał prezydenta „kretynem” w trakcie spotkania w Pentagonie. Powodem tak ostrych słów pod adresem prezydenta miało być polityczne przemówienie do skautów, jakie wygłosił w czerwcu Trump. Tillerson miał sprawę potraktować osobiście, ponieważ niegdyś kierował tą organizacją. NBC opiera się na relacjach trzech informatorów, którzy twierdzą, że podczas posiedzenia z udziałem członków gabinetu prezydenta z 20 lipca sekretarz stanu nie szczędził głowie państwa ostrych słów.
Doniesienia mediów skomentował sam zainteresowany, który jednak nie zaprzeczył zdecydowanie. Stwierdził tylko, że nie zamierza zajmować się tak błahymi kwestiami i odrzucił spekulacje, jakoby miał podać się do dymisji. Bardziej zdecydowana była rzeczniczka Departamentu Stanu, która przekonywała, że Tillerson „nie używa takiego języka w odniesieniu do prezydenta Stanów Zjednoczonych”. – Właściwie nie używa takich słów, by mówić o kimkolwiek – dodała.