Bogdan G.uciekł z prokuratury

Bogdan G.uciekł z prokuratury

Dodano:   /  Zmieniono: 
35-letni Bogdan G. uciekł ze stołecznej prokuratury, gdzie miał być przesłuchany jako podejrzany o kradzież. Zasłynął on m.in. z opowieści o talibach w Klewkach oraz z informacji przekazanych liderowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi o rzekomej korupcji polityków.

Jak poinformował Karol Jakubowski z zespołu prasowego KSP, w piątek G. był dowieziony z aresztu śledczego na przesłuchanie do prokuratury na stołecznej Pradze Północ, z której zbiegł. "Wiadomość natychmiast przekazano wszystkim patrolom; funkcjonariusze sprawdzają miejsca, w których może przebywać i osoby, z którymi G. prawdopodobnie nawiąże kontakt" - powiedział Jakubowski. Sprawę bada też wydział kontroli KSP.

Jak się dowiedziała PAP w organach ścigania, G. wyskoczył z okna w łazience na 1. piętrze gmachu prokuratury.

W listopadzie 2006 r. G. został zatrzymany przez stołeczną policję pod zarzutem kradzieży dwóch laptopów o wartości 10 tys. zł oraz oszustwa - nie zapłacił za nocleg w hotelu. Grozi mu do pięciu lat więzienia. Od tego czasu był w areszcie.

W 2001 r. w Sejmie Lepper, powołując się na informacje od G., mówił o rzekomej korupcji polityków SLD i Platformy Obywatelskiej. G. zasłynął też opowieściami o afgańskich talibach lądujących w Klewkach (Warmińsko-Mazurskie) oraz o wągliku, który miał się tam rzekomo znajdować.

W czerwcu 2006 r. G. został zatrzymany przez stołeczną policję w związku z sms-ami, które wysyłał do Leppera, a w których groził politykowi pozbawieniem życia.

W 2005 r. Sąd Okręgowy w Olsztynie uchylił wyrok 3,5 lat więzienia, na które G. został skazany w 2004 r. za wyłudzenia, fałszowanie dokumentów, a także podszywanie się pod inne osoby - m.in. pod zabitego w 2004 roku w Iraku dziennikarza Waldemara Milewicza (jego kartę prasową wykorzystywał m.in. do jeżdżenia za darmo pociągami - PAP). Sąd dopatrzył się uchybień sądu I instancji i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Wcześniej, w 2003 r. olsztyński sąd rejonowy skazał G. na półtora roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata za okrutne zabicie krowy i groźby wobec przełożonego. Mężczyzna był wówczas dyrektorem gospodarstwa hodowlanego, należącego do znanej warszawskiej firmy. W październiku tego samego roku we Wrocławiu groził atrapą pistoletu jednemu z mieszkańców, podając się za policjanta. Wymusił w ten sposób 40 zł, a w chwili zatrzymania tą samą "bronią" groził też funkcjonariuszom.

Jednym z "najodważniejszych" dokonań G. było podrobienie podpisu przewodniczącego wydziału karnego warszawskiego sądu okręgowego na nakazie zwolnienia pewnego pruszkowskiego gangstera

ab, pap