Jak podaje agencja Reutera, w środę 4 lipca kobieta wspięła się na kamienny piedestał Statuy Wolności i tam zaprezentowała koszulkę z napisem nawiązującym do działań organizacji „Rise and Resist”, której głównym hasłem jest„Znieść ICE". ICE to federalna Agencja ds. Imigracji i Ceł. Urząd ten realizuje antyimigracyjną politykę Donalda Trumpa, za co ostatnio spadła na niego fala krytyki.
Interweniowała policja
Kobieta spędziła na Statui kilka godzin. W telewizji relacjonowano akcję dwóch wyposażonych w uprzęże i liny policjantów, którzy powoli zbliżali się do kobiety, aż w końcu udało im się do niej dotrzeć. – Została zabrana do aresztu. Obyło się bez obrażeń zarówno jej jak i naszych oficerów – powiedział sierżant David Somma. W przyszłym tygodniu prawdopodobnie prokuratorzy wniosą oskarżenia przeciwko kobiecie.
Tego samego dnia aresztowano siedem protestujących w pobliżu osób. Grupa „Rise and Resist” potwierdziła w mediach, że zorganizowała przy Statui protest, podczas którego rozwinięto transparent „Znieść ICE”. Aktywiści byli też ubrani w koszulki z takim napisem. W oświadczeniu opublikowanym na Twitterze organizatorzy demonstracji odcięli się jednak od kobiety i jej wspinaczki stwierdzając, że nie jest ona członkiem ich grupy.
twittertwitter
Krytyka polityki antyimigracyjnej
Przypomnijmy, z dużą krytyką spotkało się forsowane przez Donalda Trumpa rozdzielanie rodzin. W mediach pojawiały się zdjęcia i nagrania płaczących dzieci, które zostały zabrane rodzicom. Te materiały zszokowały opinię publiczną, która wywierała nacisk na prezydenta, by ten doprowadził do zaprzestania podobnych działań.
W odpowiedzi na medialną wrzawę (część gazet podała informację o dzieciach imigrantów przetrzymywanych w klatkach), Trump postanowił zadziałać w formie prezydenckiego dekretu. Na jego mocy rodziny z dziećmi będą mogły od teraz przebywać razem ze swoimi dziećmi w tych samych centrach dla uchodźców. Sęk w tym, że może to naruszyć inne amerykańskie przepisy, mówiące o umieszczaniu dzieci w ośrodkach o jak najmniejszym rygorze. Chodzi o „Porozumienie Flores” z 1997 roku.
Podpisując dekret Trump zapewniał, że nie zmienia on jego polityki „zero tolerancji” w stosunku do nielegalnych imigrantów. – Mamy polityczną odwagę do wprowadzenia tych zmian – mówił Trump, pytany o to, dlaczego tak długo zwlekał z rozwiązaniem problemu. Podkreślał, że tą kwestią nie zajmowano się od kilkudziesięciu lat.
Czytaj też:
Wpadka Donalda Trumpa. „Nie wierzyłem, że prezydent USA tak łatwo da się nabrać”