Pracownik kurzej fermy wyrzucał pisklęta za ogrodzenie. „Znęcanie i zagrożenie epidemiologiczne”

Pracownik kurzej fermy wyrzucał pisklęta za ogrodzenie. „Znęcanie i zagrożenie epidemiologiczne”

Kurczęta (zdj. ilustracyjne)
Kurczęta (zdj. ilustracyjne) Źródło:Fotolia / Kirill
Zajmująca się obroną praw zwierząt Fundacja Viva! zwróciła uwagę mediów na niedopuszczalne praktyki zaobserwowane w hodowli kur w Sierakowie. Stacja TVN24 po wyjaśnienia zgłosiła się do właściciela zakładu.

Pod płotem kurzej fermy w Sierakowie w województwie zachodnio-pomorskim aktywiści z Fundacji Viva! już kilka razy napotykali na martwe lub umierające jeszcze kury i pisklęta. W stercie kilkudniowych kurczaków tym razem udało im się znaleźć jednego żywego, a wezwany na miejsce inspektor weterynarii wyszukał kolejnego, który wciąż się poruszał. Pracownicy fundacji twierdzą, że mogą na tej podstawie oskarżyć właściciela fermy o znęcanie się nad zwierzętami. Odpowiednie zawiadomienia trafiły już na policję i do prokuratury.

Rosnące sterty wyrzucanych kur mogą też zostać potraktowane jako stwarzanie zagrożenia epidemiologicznego. Truchła wyrzucanych zwierząt były zjadane przez dziką zwierzynę z pobliskiego lasu. Firmie zarzucono dodatkowo niedopełnienie obowiązku utylizacji. Kurczęta nienadające się do hodowli zgodnie z przepisami należy uśmiercić, a następnie trzymać w chłodni do czasu odebrania ich przez zakład zajmujący się ich utylizacją.

Właściciel hodowli winą za zaistniałą sytuację obarczył jednego z pracowników. – Nie chciało mu się wyrzucić do chłodni. Mówił, że tam pod płotem są dziki, to zjedzą – opowiadał reporterce TVN24. Dodał, że takie zachowanie uważa za „karygodne”. Braki w przeszkoleniu swojego pracownika tłumaczył tym, że pochodzi on z Ukrainy. Przekonywał, że Polacy nie wykazują dużego zainteresowani pracą w tej branży. Pracownika jednak nie zwolnił. – Powiedziałem mu, że to jest ostatni raz, a jak nie, to wyjedzie do kraju – mówił.

Czytaj też:
Islandzki milioner zabił płetwala błękitnego? „To był raczej mieszaniec”

Źródło: TVN24