Kolejny gangster obciąża Boguckiego

Kolejny gangster obciąża Boguckiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ryszard Bogucki chwalił się swoim udziałem w zabójstwie gen. Marka Papały nie tylko policyjnemu agentowi Piotrowi W., ale także groźnemu bandycie z południa Polski Krzysztofowi Ł. – dowiedział się "Wprost".
Krzysztof Ł. uważany jest za jednego z najcenniejszych świadków w sprawie morderstwa byłego szefa policji. Zdaniem śledczych, jest znacznie wiarygodniejszy niż Piotr W., który, mimo przedstawienia wielu cennych tropów, miał tendencję do konfabulowania w niektórych sprawach (zeznania Piotra W. ujawniło w grudniu 2006 r. "Życie Warszawy", dziś przypomniała je "Rzeczpospolita").

W maju 2001 r. Krzysztof Ł. (podejrzany o udział w gangu) siedział w areszcie śledczym w Katowicach w celi sąsiadującej z celą Ryszarda Boguckiego. W czasie rozmowy "przez okno" Bogucki miał zapytać gangstera, czy "mówi mu coś niebieskie P." Dał do zrozumienia, że chodzi mu o zabicie gen. Marka Papały. "Cała ta wypowiedź Boguckiego sprowadzała się do tego, iż porównał ilość moich zarzutów do jego dwóch morderstw, z których jednym miało być zabójstwo "Łysego" [Andrzeja Kolikowskiego, ps. Pershing], a drugim - gen. Marka Papały. Powiedział wtedy, jeżeli dobrze pamiętam dosłownie: "Krzysztof – jeżeli chodzi o twoje hurtownie to są one niczym przy uwaleniu tego ostatniego" – zeznał Krzysztof Ł. w katowickiej prokuraturze okręgowej.

Z jego zeznań wynikało również, że Bogucki wskazał, z kim był na miejscu zabójstwa Marka Papały. "W trakcie kolejnej rozmowy Bogucki sprecyzował mi, że jego bliski przyjaciel Krzysztof [Weremko] zwymiotował po zabójstwie generała Papały, z tym, że nie mówił, czy to było bezpośrednio na miejscu czy też po zdarzeniu" – zeznawał gangster.
Bogucki chwalił się w areszcie, że "z badań broni nic nie wyjdzie, bo on zawsze używa płynu na bazie amoniaku, który neutralizuje ślady zapachowe". Przedstawił też motyw, jakim mieli kierować się zleceniodawcy zabójstwa byłego szefa policji. "Z jego słów zrozumiałem, że doszło do tego, bo za daleko on [Papała] zabrnął i ktoś tam włożył grubą monetę w interes, z którego nic nie wyszło" – opowiadał śledczym Krzysztof Ł.