Łyżwiński chce zmiany prokuratury ws. seksafery

Łyżwiński chce zmiany prokuratury ws. seksafery

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mec. Róża Żarska, w imieniu posła Stanisława Łyżwińskiego, wystąpiła do Prokuratora Krajowego z wnioskiem o zmianę prokuratury, która zajmuje się sprawą tzw. seksafery. Śledztwo prowadzi prokuratura łódzka, która - jak uważają Łyżwiński i Żarska - może być nieobiektywna. Łódzcy śledczy uważają te zarzuty za nieuzasadnione.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Żarska argumentowała, że działalność Łyżwińskiego w województwie łódzkim, gdzie jest posłem i gdzie "wkraczał często w konfliktowe interesy", jest powodem do tego, by wnosić o przeniesienie śledztwa do innej prokuratury.

"Nieważne, która prokuratura zajmie się sprawą, ale z wyjątkiem łódzkiej. Nieumorzenie tej sprawy jest dowodem na brak obiektywizmu prokuratury łódzkiej" - podkreśliła. Śledztwo w sprawie seksafery - mówiła Żarska - jest "prowadzone pod kątem politycznym, gdzie tak naprawdę chodzi o to, żeby nie znaleźć sprawcę, a o to, żeby dyskredytować Samoobronę i budować stan konfliktu".

Zdaniem Żarskiej, brak obiektywizmu łódzkich prokuratorów może mieć związek m.in. z faktem, iż Łyżwiński wielokrotnie domagał się wyjaśnień nieprawidłowości w wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska.

Żarska i Łyżwiński podkreślili, że wniosek o przeniesienie sprawy do innego miasta nie jest "w żadnym razie" motywowany próbami "przeciągania" sprawy.

Łyżwiński kolejny raz zapewnił, że jeśli pojawi się zapowiedziany wniosek o odebraniu mu immunitetu - to sam się go zrzeknie. Jak jednak dodał, "jak na razie nie zachodzi taka potrzeba".

Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania uważa, że jakiekolwiek zarzuty w sprawie braku obiektywizmu czy też nierzetelnego prowadzenia postępowania są nieuzasadnione. "Przeprowadzamy wszystkie te dowody, które są niezbędne dla wszechstronnego i obiektywnego wyjaśnienia sprawy. Podejmujemy decyzje adekwatne do zebranych dowodów" - powiedział PAP Kopania.

Wskazał też, że w tej sprawie jest już trzech podejrzanych, a wobec jednego z nich - Jacka P. - sąd przedłużył areszt. Zdaniem rzecznika, sąd ocenił więc podobnie jak prokuratura, że zebrane dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa.

Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu ubiegłego roku, po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst "Praca za seks w Samoobronie" powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, byłej radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i byłej dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi.

W śledztwie przesłuchano już ponad 150 osób. Dotąd zarzuty przedstawiono trzem osobom: radnemu Samoobrony sejmiku województwa łódzkiego Jackowi P., który został aresztowany, byłemu działaczowi Samoobrony z Myślenic Franciszkowi I. i byłemu działaczowi tej partii z Tomaszowa Maz. Pawłowi G. Pierwszemu z nich zarzuca się m.in. nakłanianie Krawczyk do przerwania ciąży i narażenie życia kobiety, za co grozi do 8 lat więzienia. Drugi jest podejrzany o poplecznictwo i podżeganie do składania fałszywych zeznań, a Pawłowi G. zarzuca się grożenie śmiercią Krawczyk i poplecznictwo. Tym ostatnim grozi kara do 5 lat więzienia.

Wciąż nie wiadomo, kiedy łódzka prokuratura skieruje do Sejmu zapowiadany od dłuższego czasu wniosek o uchylenie immunitetu Łyżwińskiemu. Śledczy prawdopodobnie chcą postawić posłowi zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu. Grozi za to do 12 lat więzienia. Prawdopodobnie prokuratura wystąpi także o zgodę na aresztowanie posła.

ab, pap