„Tam codzienna rzeczywistość to wciąż nocne bombardowania i ostrzeliwania zakazaną bronią, snajperzy, zburzone przyfrontowe miasta, nienawiść. To rozpacz beznadzieja i rezygnacja” – napisał Tomáš Forró w przedmowie do polskiego wydania reportażu „Apartament w hotelu Wojna”.
Te słowa mogłyby być opisem obecnej sytuacji w Ukrainie, ale dotyczą krwawej wojny w Donbasie, która, ignorowana przez wielkich tego świata, trwała nieprzerwanie od 2014 roku.
Do tego, pozbawionego nadziei i perspektyw, absurdalnego teatru wojny, zaprosiła widzów Maryna Er Gorbach w filmie „Klondike”. Obraz wyprodukowany dzięki ukraińskim i tureckim środkom pokazuje skomplikowaną sytuację polityczną i społeczną Donbasu u zarzewia wojny. To opowieść o kurczowym trzymaniu się resztek normalności i skazanych na niepowodzenie marzeniach o lepszym świecie snutych w momencie, w którym niebo dosłownie spada ludziom na głowy.
Dzieło urodzonej w Kijowie reżyserki jest ukraińskim kandydatem w wyścigu o Oscara w kategorii: najlepszy film nieanglojęzyczny. Jego cel jest jednak nieporównywalnie ważniejszy niż wszelkie statuetki.