Przecieki z zeznań Kaczmarka

Przecieki z zeznań Kaczmarka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Panie ministrze. To pan jest źródłem przecieku" - miał krzyczeć Jarosław Marzec, były szef Centralnego Biura Śledczego, prosto w twarz Zbigniewowi Ziobrze. To najważniejsza rzecz, jaką usłyszeli w piątek od Janusza Kaczmarka posłowie ze speckomisji - dowiedział się "Dziennik".

Według relacji dwóch posłów, z którymi rozmawiała gazeta, Kaczmarek opisywał szczegółowo wydarzenia dotyczące operacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Na ten sam dzień, czyli piątek 6 lipca, kiedy miał być finał operacji CBA, policyjne CBŚ zaplanowało swoje działania.

Na polecenie lubelskiej prokuratury miało zatrzymać doradcę prezydenta Artura P. w związku z podejrzeniem o udział w handlu narkotykami. Minister Ziobro miał polecić dyrektorowi CBŚ Jarosławowi Marcowi zmianę terminu. Argumentował, że w tym dniu CBA będzie miało inną bardzo poważną akcję, dotyczącą Andrzeja Leppera i Ministerstwa Rolnictwa. To samo miał powtórzyć komendantowi głównemu policji Konradowi Kornatowskiemu i samemu Januszowi Kaczmarkowi.

"W ten sposób krąg osób, które wiedziały o tym, co się wydarzy w Ministerstwie Rolnictwa, niezgodnie z prawem się rozszerzał" - mówi "Dz" poseł ze speckomisji. Według Kaczmarka, już po fiasku operacji CBA sam dyrektor Marzec miał pojechać do ministra Ziobro i powiedzieć mu prosto w twarz: "To pan jest źródłem przecieku. Chlapał pan na prawo i lewo".

Kaczmarek 6 sierpnia złożył pismo do warszawskiej prokuratury badającej sprawę przecieku, by przesłuchała jako świadków Marca i Kornatowskiego. Jak powiedział posłom, do dziś nie zostali wezwani na przesłuchanie, mimo że po nagłym odwołaniu Kaczmarka, u nich wszystkich zrobiono przeszukania. Posłowie w zdumieniu słuchali szczegółów przeszukań w domach i gabinetach całej trójki.

Według relacji byłego ministra, agenci ABW zabrali z domu Kaczmarka komputer, na którym przygotowywał pismo do prokuratury, oraz jego odręczne notatki. Z domu komendanta Kornatowskiego zabrano natomiast kopię potwierdzenia, że złożył w imieniu ministra Kaczmarka pismo do prokuratury.

"Samo to wystarczy, aby nikt już nie miał wątpliwości, że komisja śledcza jest niezbędna" - mówią "Dziennikowi" posłowie. Już z wcześniejszych przecieków z przesłuchań Kaczmarka wiadomo, że mówi on o inwigilowaniu mediów i zbieraniu haków na polityków. W piątek dodał nazwiska dwojga dziennikarzy, którzy mieli wspólnie z ministrem Ziobro prowadzić akcje medialne przeciwko politykom.

Wyjaśnianiu wątpliwości co do akcji ABW w sprawie Blidy i CBA w Ministerstwie Rolnictwa, sprzeciwił się samotnie tylko jeden poseł PiS. Dwóch jego partyjnych kolegów wstrzymało się od głosu. Ale przewaga pozostałych partii była druzgocąca - pięciu posłów orzekło jednoznacznie: Muszą powstać komisje śledcze.

Nie oznacza to, że speckomisja kończy swoją pracę. W przyszły piątek zamierza zaprosić na rozmowę byłego komendanta policji Konrada Kornatowskiego i byłego szefa CBŚ Jarosława Marca. Komisji chce także zdymisjonowany szef MSWiA. Kaczmarek poskarżył się natomiast, że "trwa ofensywa mająca zmniejszyć jego wiarygodność". "Sprawdza się cały mój życiorys, każdą sprawę, którą prowadziłem czy nadzorowałem" - mówił.

Zeznania Kaczmarka bagatelizują posłowie PiS. Zdaniem Jędrzeja Jędrycha, Kaczmarek nie powiedział niczego nowego, ale dodawał jakieś szczegóły do swoich środowych zeznań. Inaczej ocenia je jednak opozycja. "To przygnębiające. Nie myślałem, że poznamy takie mechanizmy funkcjonowania władzy. Gdyby to się potwierdziło, to byłoby niebezpieczne dla państwa i demokracji" - skomentował dla "Dziennika" Janusz Zemke z SLD.