Marcinkiewicz odrzucił propozycję wejścia do rządu

Marcinkiewicz odrzucił propozycję wejścia do rządu

Dodano:   /  Zmieniono: 
B. premier i b. polityk PiS Kazimierz Marcinkiewicz przyznał, że otrzymał propozycję wejścia do rządu PO-PSL, ale ją odrzucił. Marcinkiewicz powiedział w RMF FM, że przez najbliższy czas pozostanie poza polską polityką i chce dokończyć swą misję w EBOiR.

Marcinkiewicz nie chciał mówić o szczegółach propozycji dotyczącej wejścia do rządu. Dopytywany jaka to była oferta, odpowiedział jedynie, że "dobra".

"Rozmawialiśmy wielokrotnie z PO, mówiłem, że wykonam to, co uważam za ważne dla Polski. Powiem swoje zdanie, ale nie kupczę swoim zdaniem. Chcę wypełnić obowiązek, do którego zostałem powołany i jestem przekonany, że to najlepsze rozwiązanie" - powiedział b. premier.

Jak dodał, chciałby "zamknąć" te rzeczy, które w polskiej gospodarce przy pomocy EBOiR warto zrobić, a na to, jak mówił, potrzebuje dwóch lat, czyli do wiosny 2009.

Na pytanie, czy to oznacza, że wtedy zastanowi się, czy nie wstąpić do jakiejś partii, albo wejść do rządu, Marcinkiewicz opowiedział: "mogę się zastanowić".

B. premier ocenił, że są różne sposoby tworzenia rządu, a Tusk wybrał jeden z nich - bardzo ciekawy. "Jest bardzo wyrazisty lider i są eksperci, świetni fachowcy, bardzo ciekawi ludzie, którzy obejmują poszczególne resorty. On tworzy zespół, tworzy team, który ma wspólnie pracować na realizację konkretnego celu" - mówił Marcinkiewicz.

Zapytany, czy dobrze się stało, że Jan Rokita nie wejdzie do nowego rządu, Marcinkiewicz stwierdził, że to dla niego trudny temat. Powiedział, że z Rokitą utrzymuje stały kontakt, spotkał się z nim w środę.

"Powiem tak. Polityczne działania skierowane w kierunku jego żony przyniosły właśnie takie efekty, z jakimi mamy teraz do czynienia. Zapewne podobnie jak ja, gdzie nie jestem obecny w polskiej polityce, Jan Rokita przez najbliższy czas także nie będzie" - powiedział Marcinkiewicz.

Według niego, "dogadanie się" Tuska z Rokitą zapewne jest możliwe, choć na pewno nie jest łatwe, ale "nie przyniesie efektów na dziś".

Marcinkiewicz powiedział, że 2 września oddał legitymację partyjną PiS. Jak dodał, jest to dla niego bardzo trudny temat, dlatego, że to nie on zrezygnował z PiS, tylko Jarosław Kaczyński zrezygnował z niego. "Nie mogłem pozostać w PiS w sytuacji, kiedy zostałem w taki sposób oceniony przez Jarosława Kaczyńskiego. On zrobił dużo, aby mnie z PiS usunąć" - powiedział Marcinkiewicz.

Jak dodał, ma nadzieję, że ludzie tacy jak Kazimierz Ujazdowski, Paweł Zalewski, Jerzy Polaczek "przekonają Jarosława Kaczyńskiego, że PiS wymaga zmian, że PiS jest partią szczególną, ważną, ale partią, która musi podlegać pewnej ocenie i zmianie, musi ulec demokratyzacji".

"Demokracja wewnętrzna jest wartością także w partii. Partia, w której nie ma debaty, dyskusji, sporów zaczyna być zakonem politycznym, który nie będzie przynosił żadnych efektów. Cały czas się obawiam, że w takim kierunku zmierza teraz Jarosław Kaczyński i to jest kierunek zły" - uważa b. premier.

Marcinkiewicz powiedział, że kiedy był szefem rządu, nigdy nie słyszał o jakichś dokumentach obciążających Radosława Sikorskiego -  mającego w nowym rządzie kierować MSZ. Na uwagę, że koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann mówi, że one pojawiły się w czasie, kiedy Sikorski był szefem MON-u, b. premier odpowiedział: "oczywiście, że nie".

"Za moich czasów były różne dokumenty dotyczące Radka Sikorskiego, ale one tylko uwiarygodniały tego człowieka. To jest naprawdę dobry oxfordczyk, wielki patriota, człowiek świetnie przygotowany do pełnienia służby publicznej" - stwierdził Marcinkiewicz.

ab, pap