Komisja sprawiedliwości zaprosiła rodzinę Olewników

Komisja sprawiedliwości zaprosiła rodzinę Olewników

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka zaprosiła rodzinę uprowadzonego i zabitego Krzysztofa Olewnika na zaplanowane na przyszły tydzień posiedzenie. Spotkanie będzie poświęcone informacji ministrów sprawiedliwości i SWiA na temat postępowań prowadzonych w tej sprawie przez prokuraturę i policję.

Poinformował o tym w czwartek pełnomocnik rodziny Olewników, mecenas Ireneusz Wilk, który zaznaczył, iż bliscy zabitego przyjęli zaproszenie z ogromnym zadowoleniem. Posiedzenie komisji zwołano na wniosek klubów parlamentarnych PiS i PO.

"Cieszymy się bardzo z olbrzymiego zainteresowania parlamentarzystów sprawą. Ufamy mocno, że taki nadzór Sejmu będzie gwarantował, że postępowanie nabierze właściwego tempa i wszystkie osoby winne zaniedbań zostaną odnalezione i przykładnie ukarane" - powiedział Wilk.

Przyznał, iż na obecnym etapie śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Olsztynie oraz po zapewnieniach o szczególnym zainteresowaniu sprawą m.in. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego nie istnieje potrzeba powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Nie wykluczył jednak, że powołanie takiej komisji może okazać się potrzebne w przyszłości.

"Ufamy głęboko i wierzymy, że nastąpi przełom i ta sprawa będzie miała swój właściwy finał procesowy, a osoby, które popełniły przestępstwo, poniosą odpowiedzialność karną. Dlatego na obecnym etapie chcielibyśmy wyjaśnić sprawę w trybie zwykłym, wynikającym z kodeksu postępowania karnego. Natomiast jeśli zdarzyłoby się w przyszłości, że działania prokuratury z jakichś powodów spotkałyby się z oporem, że pewna materia sprawy nie mogłaby być zrealizowana przez prokuraturę, to nie wykluczamy komisji" - oświadczył mecenas Wilk.

Podkreślił, iż dla rodziny Olewników "najważniejsza jest prawda i znalezienie sprawców, osób które kierowały uprowadzeniem Krzysztofa i przyczyniły się do jego śmierci", bez względu na to, czy będzie to wynikiem postępowania karnego, czy działania ewentualnej komisji śledczej.

Do porwania Krzysztofa Olewnika, syna przedsiębiorcy branży mięsnej z Drobina pod Płockiem (Mazowieckie), doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Wkrótce po porwaniu sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 roku okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany.

Zeznając w listopadzie 2007 r. przed płockim Sądem Okręgowym Włodzimierz Olewnik, ojciec Krzysztofa, ocenił, że po porwaniu śledztwo w tej sprawie było źle prowadzone. Mówił, iż nie znalazł się wtedy nikt, w tym przełożeni policjantów i prokuratorów, którzy chcieliby pomóc rodzinie.

Według Włodzimierza Olewnika, kilka miesięcy po porwaniu zrozumiał on, że śledztwo w sprawie uprowadzenia jego syna "idzie w złym kierunku". Powodem takich przypuszczeń były - jak zeznał - nieprawdziwe sugestie ze strony policjantów i prokuratorów zajmujących się sprawą, że rodzina porwanego nie chce współpracować z organami ścigania, a także pojawiające się insynuacje, iż jego syn związany był ze światem przestępczym.

Włodzimierz Olewnik podkreślał, iż już na samym początku śledztwa - w jego ocenie - dopuszczono się uchybień - np. jeden z prowadzących sprawę na pytanie rodziny, jak nagrywać rozmowy z porywaczami, miał odpowiedzieć: "musicie sobie jakoś radzić"; rodzina nie otrzymała też wsparcia policyjnego negocjatora.

Odczytując część zeznań ojca zamordowanego ze śledztwa, sąd przytoczył opis zdarzenia nawiązującego do niewyjaśnionego dotąd zaginięcia w czerwcu 2004 roku 16 tomów akt śledztwa w sprawie uprowadzenia jego syna. Dokumenty skradziono w Warszawie wraz z samochodem funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego radomskiej komendy wojewódzkiej policji. Policjantom postawiono zarzuty, ale później postępowanie umorzono.

Zeznający Włodzimierz Olewnik potwierdził wtedy, że tuż po zaginięciu akt otrzymał anonimowy list od przypadkowo spotkanego, nieznajomego mężczyzny, w którym autor pisał, że "akta musiały zginąć" i sugerował, że gdyby byli obecni przy tym policjanci, też musieliby zginąć.

W ubiegłym tygodniu komendant główny policji Andrzej Matejuk zapowiedział, że sprawę porwania Krzysztofa Olewnika będzie badać ośmiu najlepszych policjantów z Biura Spraw Wewnętrznych, CBŚ i biura kryminalnego. Będą oni wspierać prokuratorów z zespołu powołanego przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

ab, pap