Sąd uniewinnił Bubla

Sąd uniewinnił Bubla

Dodano:   /  Zmieniono: 
Warszawski sąd uniewinnił Leszka Bubla od zarzutu "nawoływania do nienawiści" w spotach wyborczych z kampanii referendalnej w sprawie akcesji Polski do UE. Sąd uznał, że mieściło się to w ramach prawa swobody wypowiedzi.

Prokuratura domagała się dla oskarżonego trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 500 zł grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.

3 czerwca 2003 r. w TVP w bloku audycji referendalnych firmowane przez Bubla Polskie Stowarzyszenie "Nie dla Unii Europejskiej" wyemitowało spot, zaczynający się od hasła: "to im zależy, aby Polacy poszli do referendum". Na ekranie przedstawiono wtedy brodatego mężczyznę w czarnym kapeluszu i czarnym płaszczu. Mówił on: "przed wojną 30 procent kamienic należało do nas. Obecnie Polska przeszkadza skutecznie w rewindykacji naszego majątku. Wierzymy, że to się zmieni po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Będziemy mogli odzyskać nasze kamienice i dlatego 7 i 8 czerwca mówimy +tak+ dla Unii Europejskiej".

Następnie na ekranie pojawił się Bubel mówiący, że jest prezesem stowarzyszenia oraz redaktorem naczelnym gazety, która publikuje teksty na temat zagrożeń związanych z przystąpieniem Polski do UE. Po napisie: "+nie+ dla UE to +tak+ dla Polski, co każdy Polak powinien wiedzieć o UE" następuje słowny komentarz reklamujący tygodnik Bubla - "Piszemy o sprawach, o jakich inni boją się nawet pomyśleć".

We wtorek sąd uznał, że wypowiedzi Bubla mieściły się w ramach przysługującego mu prawa swobody wypowiedzi, a wyemitowany spot nie zawierał "elementów nawoływania do nienawiści". W ocenie sądu, zamiarem Bubla było "przedstawienie swoich racji politycznych".

Obrońca Bubla mec. Piotr Kruszyński, w mowie końcowej kilkakrotnie powtarzał, że w demokratycznym kraju nie można nikomu zakazać głoszenia swoich poglądów, "nawet wtedy, gdy są one kontrowersyjne i z którymi można się nie zgadzać".

Sam Bubel twierdzi, że spot wykorzystany w antyunijnej kampanii nikogo nie obrażał. Przed sądem powiedział, że ma prawo do głoszenia takich poglądów, bo "jest politykiem i nie da sobie zamknąć ust". Po rozprawie nie krył zadowolenia z wyroku. "Cieszę się, że takie procesy się odbywają" - powiedział Bubel.

Prokurator pytana przez PAP, nie chciała odpowiedzieć, czy będzie składać apelację. "Nie udzielam informacji na ten temat" - powiedziała tylko.

Proces, który ruszył ponownie w listopadzie ub.r. ma dłuższą historię. We wrześniu 2006 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa umorzył proces, uznając, że wypowiedzi Bubla mieściły się w ramach przysługującego mu prawa swobody wypowiedzi. Sąd nie dopatrzył się w nich wtedy cech nawoływania, nakłaniania czy podżegania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych lub wyznaniowych, za co grozi do 2 lat więzienia. Sąd odwoławczy uchylił to orzeczenie i zwrócił sprawę do sądu I instancji w celu ponownego rozpatrzenia.

Niezależnie od tej sprawy, Bubel ma lub miał wiele innych spraw karnych i cywilnych o szerzenie antysemityzmu w publikacjach i na plakatach. Przed białostockim sądem toczy się proces w którym Bubel ma zarzuty dotyczące m.in. upowszechniania treści antysemickich w wydawanych przez niego pismach.

Bubel był już prawomocnie skazany za lżenie Żydów. Zakończony w lutym 2006 r. proces dotyczył wydanego przez niego w 2000 r. zbioru artykułów pt. "Polsko-żydowska wojna o krzyże", w którym znalazły się takie sformułowania jak "obrzezano im mózgi", "podstępne jest żydowskie nasienie" i "pejsaty paplament". Sąd wymierzył mu wtedy ostatecznie karę 5 tys. zł grzywny.

ab, pap