Lech Kaczyński: jesteśmy tu po to aby podjąć walkę

Lech Kaczyński: jesteśmy tu po to aby podjąć walkę

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
"Rosja uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie!" - zapewnił prezydent Lech Kaczyński uczestników wtorkowego wieczornego wiecu w Tbilisi.

Polskiemu przywódcy towarzyszyli prezydenci Ukrainy i krajów bałtyckich.

L.Kaczyński zaznaczył, że "wszyscy w tym samym okresie lub okresach nieco innych, poznaliśmy tę dominację". "To nieszczęście dla części Azji i całej Europy" - mówił.

Podkreślał, że "te czasy się skończyły raz na zawsze - nie na 20, 30 czy 50 lat".

Prezydent pytał, czym się różni sytuacja dzisiejsza od tych wcześniejszych. "Dziś jesteśmy tu razem, dziś świat musiał zareagować, nawet jeśli był tej reakcji niechętny" - zaznaczył.

"My jesteśmy tutaj, by ten świat reagował jeszcze mocniej, w szczególności Unia Europejska i NATO" - podkreślił Lech Kaczyński.

"Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać; nikt się nie obawiał, wszyscy przyjechali, bo - jak powiedział prezydent - Środkowa Europa ma odważnych przywódców".

Jak mówił, przyjechali do Gruzji, by podjąć walkę.

"Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie!" - kontynuował polski prezydent.

"Chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem" - tłumaczył.

"I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, po jutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj; na Polskę" - dodał Kaczyński.

"Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów, okazuje się, że nie; że to błąd".

"Ale potrafimy się temu przeciwstawić, jeżeli te wartości, o które miałaby się Europa opierać mają jakiekolwiek znaczenie w praktyce".

"Jeżeli mają mieć one znaczenie, to my musimy być tu. Cała Europa musi być tutaj".

"Tu są cztery państwa, należące do NATO; jest Ukraina wielkie państwo; jest pan prezydent Nicolas Sarkozy, przewodniczący Rady Europejskiej, ale powinno tu być państw 27" - mówił prezydent.

Uczestnicy wieczornego wiecu pod budynkiem parlamentu entuzjastycznie reagowali na słowa polskiego prezydenta. Podczas jego wystąpienia skandowali: "Polska, Polska", "Przyjaźń, Przyjaźń", "Gruzja, Gruzja".

Obok prezydenta Kaczyńskiego stali przywódcy Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy: Wiktor Juszczenko, Toomas Hendrik Ilves, Ivars Godmanis i Valdas Adamkus. Wszyscy razem przylecieli z Warszawy polskim samolotem specjalnym do Gandży w Azerbejdżanie. Stamtąd w dalszą podróż ruszyli samochodami zapewnionymi przez władze azerskie. Na granicy przesiedli się do samochodów podstawionych przez stronę gruzińską.

"Przemierzyliśmy te tysiące kilometrów, by pokazać Gruzinom naszą solidarność" - powiedział prezydent Juszczenko.

"Wiemy, że dziś musimy tu być: macie prawo, aby być wolnymi, prawo, abyście byli niezależni" - dodał.

pap, keb