Jak oni głosują?

Dodano:   /  Zmieniono: 
USA to kraj, gdzie procedury wyborcze rozwijały się niezależnie od europejskich standardów i w każdym stanie mogą wyglądać zupełnie inaczej.
Rejestracja wyborców
W odróżnieniu od większości innych krajów rozwiniętych, w USA nie ma czegoś takiego jak z góry przygotowane spisy wyborców. By móc wziąć udział w głosowaniu, należy najpierw zarejestrować się w lokalnej komisji wyborczej lub urzędzie stanowym. W jej wyborze panuje całkowita swoboda, ponieważ Amerykanie nie znają czegoś takiego jak zameldowanie. Mogą udać się głosować tam, gdzie jest im najwygodniej. Zwyczajową datą graniczną rejestracji jest 30 dni przed samymi wyborami. Rozwiązanie to, choć ułatwiające pracę przy organizacji głosowania, bywa często krytykowane przez amerykańskie organizacje pozarządowe. Ogranicza ono bowiem możliwość oddania głosu wśród pewnych kategorii osób, takich jak ludzie chorzy bądź w podeszłym wieku. Poza tym, biorąc pod uwagę wrodzone ludzkie lenistwo, konieczność rejestracji nie wpływa korzystnie na frekwencję, a przez to szkodzi rozwojowi społeczeństwa obywatelskiego. Stąd w minionych latach wprowadzone zostały inicjatywy mające ułatwić rejestrację i skłonić społeczeństwo do liczniejszego uczestnictwa w wyborach. Od 1995 r. na mocy federalnego National Voter Registration Act (popularnie zwanego, z uwagi na specyfikę, Motor Voter Act), rejestracji można dokonać przy okazji załatwiania innych urzędowych czynności. Najczęściej do tego wykorzystywane jest wyrabianie prawa jazdy, bez którego Amerykanin czuje się, jak bez ręki. Część stanów wprowadziła możliwość rejestracji w dniu wyborów i oddania głosu natychmiast potem. W Arizonie i Wisconsin można się zarejestrować online. Najbardziej liberalna pod tym względem Północna Dakota całkowicie zniosła obowiązek rejestracji, wymagając tylko przedstawienia przy głosowaniu jakiegoś dowodu tożsamości. Wreszcie organizacje pozarządowe podejmują działania mające na celu zarejestrowanie jak największej liczby osób. Celuje w tym zbliżona do Partii Demokratycznej grupa ACORN, która chwali się rejestracją 1,3 mln nowych wyborców podczas tej kampanii. Jej wiarygodność została jednak poddana w wątpliwość po tym, jak okazało się, że pracownicy, chcąc podbić statystyki, wpisywali na listy postaci w rodzaju Królewny Śnieżki czy kompletne składy drużyn futbolowych.

Maszyny do głosowania
Amerykanie, jako ludzie przedsiębiorczy i obyci z nowinkami technicznymi, szybko porzucili tradycyjne karty wyborcze na rzecz bardziej nowoczesnych sposobów. Pierwszy automat do głosowania, w którym wyborca wskazywał swojego kandydata przez pociągnięcie odpowiedniej dźwigni, pojawił się w stanie Nowy Jork już w 1896 r. Aż do niedawna maszyny takie były stosowane w większości stanów. Równolegle rozwijał się trend mechanicznego zaznaczania głosu poprzez przedziurawienie karty specjalnym dziurkaczem lub zamalowanie odpowiedniego pola. Karty takie są następnie sprawdzane automatycznie, co znacząco przyspiesza cały proces. W ostatnich latach do szerszego użytku wprowadzone zostały maszyny elektroniczne, gdzie głosy oddawane są przy pomocy ekranu dotykowego i zapisywane w postaci cyfrowej. Karty wyborcze w naszym rozumieniu używane są głównie do głosowania na odległość. Elektroniczne głosowanie często wzbudza jednak nieufność – ponieważ wyborcy nie są w stanie zweryfikować metody przeliczania głosów, pojawiają się podejrzenia o łatwość manipulacji wynikami. Kontrowersje wzbudziło zwłaszcza odkrycie faktu, że największe firmy produkujące takie maszyny wspierały jednocześnie finansowo Partię Republikańską. Dziurkowane karty z kolei były jednym z głównych powodów zamieszania na Florydzie 8 lat temu. Część wyborców nie przedziurawiła kart z odpowiednią siłą, przez co kółeczka papieru wybite przez dziurkacz pozostały do nich przyczepione. Wzbudziło to poważne wątpliwości interpretacyjne, co do ważności takich głosów i uniemożliwiło jednoznaczne podanie wyników. Co gorsza, w wyniku ponownego ręcznego przeliczania pozostawione kółeczka jednak się urywały, jeszcze bardziej komplikując sprawę.

Dopisywanie kandydatów
Żeby znaleźć się na listach wyborczych, należy spełnić określane osobno przez każdy stan wymagania (zazwyczaj tyczą się one zdobycia odpowiedniej ilości podpisów bądź przekroczenia przez własną partię pewnego progu poparcia w poprzednich wyborach). W większości stanów jednak nawet kandydat, który nie spełnił tych wymagań, może liczyć na dopisanie go na liście. Żeby takie głosy się liczyły, należy jedynie złożyć wcześniej pisemną deklarację startu w wyborach. Parę stanów daje całkowitą swobodę dopisywania nazwisk, przez co regularnie pewne poparcie uzyskują Królik Bugs, Kaczor Donald czy Darth Vader. Raz w historii tak zgłoszony kandydat wygrał – był to Strom Thurmond w wyborach do Senatu w 1954 r.

Głosowanie na odległość
W 28 stanach można oddać głos pocztą, faksem bądź mailem, zazwyczaj najwcześniej na trzy tygodnie przed wyborami. Pozostałe 22 dopuszczają tę możliwość w specjalnych przypadkach, takich jak poważna choroba czy pobyt za granicą. Drogę tę wybiera coraz większy odsetek wyborców – 16 procent w 2000 r. i 22 procent w 2004 r. W stanie Waszyngton jest to nawet dominująca metoda głosowania – na 37 hrabstw aż 35 przeprowadza wybory wyłącznie w ten sposób. Dodatkowo 35 stanów dopuszcza osobiste oddanie głosu we wcześniejszym terminie – nawet do 50 dni przed właściwym głosowaniem. Od 1997 r. głosy można oddawać nawet z orbity, dzięki łączu satelitarnemu między Centrum Lotów Kosmicznych w Houston a Międzynarodową Stacją Kosmiczną.

Prawo wyborcze nie dla skazanych
Złośliwe docinki rodem z polskiej polityki, mówiące o rekordowym poparciu, jakie jedna z partii uzyskała w zakładach karnych, w Stanach Zjednoczonych nie miałyby racji bytu. Sądy w większości stanów bowiem przy przestępstwach zagrożonych karą powyżej roku więzienia automatycznie orzekają utratę praw wyborczych. Często też na skazanych nakładany jest pewien okres karencji po odbyciu kary, a w dwóch stanach, Kentucky i Wirginii, zakaz jest dożywotni. Rozwiązanie to ma oczywiście swoich zagorzałych zwolenników i oponentów, a USA, jako jedyny kraj demokratyczny, stosujący takie rozwiązania są krytykowane przez takie organizacje jak Human Rights Watch. Sprawa otarła się o Sąd Najwyższy, który jednak orzekł, że odbieranie więźniom praw wyborczych jest zgodne z konstytucją. Podstawą prawną uzasadnienia była XIV Poprawka do konstytucji, mówiąca o możliwości ukarania w taki sposób osób uczestniczących w rebelii bądź innym zbrodniom przeciw Ameryce.