Co łączy Obamę z szefem Google?

Co łączy Obamę z szefem Google?

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Photos.com 
Sojusz Obamy z dyrektorem najpotężniejszej wyszukiwarki internetowej budzi niepokoje.
Piątkowa konferencja prasowa Baracka Obamy, pierwsza po wygranych wyborach, była warta zapamiętania nie tylko z tego powodu. Oprócz przyszłego prezydenta, za stołem siedział Eric Schmidt, dyrektor spółki Google. Nie powiedział ani słowa, ale nie musiał. Jego obecność automatycznie wzbudziła komentarze na temat porozumienia między najpotężniejszym człowiekiem świata, a najczęściej odwiedzaną stroną internetową.

Oczywiście Google oficjalnie w sprawach politycznych zachowuje neutralność. Schmidt pojawił się na konferencji jako osoba prywatna, ale jego związki z Obamą są szeroko znane. W październiku udzielił przyszłemu prezydentowi poparcia, występując razem z nim na szlaku wyborczym. Jest również przewodniczącym New America Foundation, think-tanku uznawanego za przyszłe intelektualne zaplecze nowych rządów. Niedawno mówiło się nawet, że w ramach podziękowania za poparcie, może otrzymać przygotowane specjalnie dla niego stanowisko doradcy do spraw technologii.

Co więcej Google może dostać w zamian? Oficjalnie nic, ale przychylność nowej administracji może ułatwić mu dalszą ekspansję na rynku. Kilka dni temu spółka wstrzymała rozmowy z Yahoo! w sprawie zawiązania partnerstwa w dziedzinie marketingu internetowego. Powodem była obawa przed możliwym postępowaniem antytrustowym. Teraz, z nowymi ludźmi w Waszyngtonie, Google może liczyć na przymknięcie oka w tej sprawie. Dobre kontakty w Białym Domu i na Kapitolu mogą też pomóc spółce w innych jej zamierzeniach: ułatwić świadczenie usług bezprzewodowych, rozstrzygnąć spory o prawa autorskie publikacji na serwerze GoogleBooks, czy dać większą swobodę w dysponowaniu prywatnymi informacjami. Na pewno pomoże jej to w utrwalaniu swojej dominacji w cyberprzestrzeni.