Szczygło ws. Nangar Khel: meldunek SKW nie przesądził losów śledztwa

Szczygło ws. Nangar Khel: meldunek SKW nie przesądził losów śledztwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były szef MON Aleksander Szczygło nie podziela opinii, by to meldunek Służby Kontrwywiadu Wojskowego przesądził o przebiegu śledztwa w sprawie żołnierzy oskarżonych o zabicie cywilów w Afganistanie.

Tezę, że to kontrwywiad "ukierunkował" śledztwo ws. ostrzału wioski, stawiają obrońcy żołnierzy.

"Było wiele elementów tej układanki" - mówił Szczygło na rozprawie przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie. Wymienił w tym kontekście m.in. raport przygotowany przez specjalną komisję powołaną przez dowódcę kontyngentu gen. Marka Tomaszyckiego.

Pytany przez dziennikarzy, jakie znaczenie dla gromadzenia wiedzy miała SKW, powiedział: "mimo swojej niechęci, przeceniacie znaczenie ówczesnego szefa SKW ministra Antoniego Macierewicza".

Meldunek Macierewicza zawierał sugestię o możliwości celowego działania żołnierzy; znalazły się w nim m.in. fragmenty przesłuchań żołnierzy oraz  informacje o agentach.

Szczygło zeznał, że meldunek przekazał żandarmerii wojskowej, bo ta - jak wyjaśnił - prowadziła czynności. "Nie zdziwiło mnie, że SKW włączyła się w  prace. Przypuszczam, że w tego rodzaju zdarzeniach służby działające w obrębie kontyngentu starają się zrekonstruować zdarzenie" - powiedział Szczygło.

Były szef MON mówił w środę, że o tym, iż 16 sierpnia 2007 r. z rąk polskich żołnierzy zginęli cywile, dowiedział się jeszcze tego samego dnia.

Jak wyjaśnił, gdy był ministrem obrony, codziennie otrzymywał informacje o  sytuacji na misjach. "W przekazie podano, że w okolicach bazy Wazi Khwa doszło do incydentu, w wyniku którego zginęli cywile" - podał. "Taka też informacja pojawiła się kilka dni później na stronie MON, głównie w oparciu o komunikat ISAF" - wskazał Szczygło.

Wojsko informowało początkowo, że do feralnego zdarzenia doszło po tym, jak transporter najechał na ładunek wybuchowy domowej roboty, a polscy żołnierze zostali ostrzelani. Podawano, że żołnierze odpowiedzieli ogniem ścigając zamachowców, w wyniku czego doszło do ofiar wśród ludności cywilnej. Podkreślano, że w efekcie akcji dwóch napastników zostało zatrzymanych.

Przedstawiciele wojska zapowiadali wtedy, że szczegóły sprawy zostaną podane po zakończeniu śledztwa, a wstępne ustalenia przekazano opinii publicznej, aby  uniknąć zarzutu, że armia ukrywa zajście.

"Dochodzenie do ustalenia przebiegu zdarzenia to pewien proces" - podkreślał Szczygło. "Jeśli ktoś mówi, że 23 sierpnia, czyli wtedy kiedy pokazał się komunikat MON-owski na naszej stronie dotyczący zdarzenia, wiedział, jaki był jego przebieg, to mogę mu powiedzieć: +pogratulować umiejętności przewidywania przyszłości+" - ocenił.

W odczytanych zeznaniach Szczygło opisywał, jak latem 2007 r. podczas wizyty w Afganistanie w bazie w Kandaharze, gdzie stacjonowali żołnierze jednostek specjalnych, usłyszał komentarz o zajściu spod Nangar Khel. Jak relacjonował, jeden z GROM-owców zwrócił się do niego słowami - "niech pan nie pozwoli zrobić z nas morderców".

Szczygło podkreślał, że nigdy nie przesądzał o winie lub niewinności oskarżonych żołnierzy. "O winie lub niewinności żołnierzy decyduje sąd, a nie były, obecny czy przyszły minister obrony" - mówił, zeznając przed sądem.

Przyznał, że zdarzyło mu się emocjonalnie wypowiedzieć o oskarżonych żołnierzach. W lutym 2008 r. pytany o wiedzę na temat zajścia w afgańskiej wiosce Szczygło powiedział reporterce jednej ze stacji telewizyjnych, że "trwa postępowanie, które ma wyjaśnić wszystkie okoliczności sprawy". Odchodząc na  tzw. offie (myśląc, że nie jest nagrywany) powiedział do dziennikarki: "proszę nie mówić do mnie, że ja mam jakąś odpowiedzialność za to, że banda durniów strzela do cywilów". Szczygło kilkakrotnie za swoją wypowiedź przepraszał. Komisja Etyki Poselskiej ukarała go zwróceniem uwagi.

"Tak się dzieje i tak się powinno dziać, że w każdym demokratycznym państwie zdarzenia, w których giną niewinni cywile - dzieci i kobiety - zostają ze  szczególną starannością zbadane" - powiedział dziennikarzom.

"Czekamy na zakończenie procesu. Z jednej strony dobrze, że się rozpoczął i  trwa - przede wszystkim z punktu widzenia rodzin tych żołnierzy, ich samych, ale  też i całego polskiego wojska; ważne, by nastąpiło rozstrzygnięcie" - dodał.

Pytany o odczucia z procesu Szczygło powiedział, że jest mu "strasznie smutno". "Widzę ludzi, którzy noszą mundury, którzy są młodzi, którzy mogliby i  mogą służyć w wojsku polskim przez dobre kilkanaście lat" - powiedział.

"To jest szkoda ich, ich rodzin, tego co w służbie w wojsku już osiągnęli przed tym zdarzeniem, tego co mogliby jeszcze osiągnąć. Takie normalne spojrzenie na  kogoś, kto jest tylko i wyłącznie człowiekiem" - dodał.

Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu żołnierzy: kpt. Olgierd C., ppor. Łukasz Bywalec "Bolec", chor. Andrzej Osiecki "Osa", plut. Tomasz Borysiewicz "Borys" i  trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki "Ligo", Jacek Janik "Dżej Dżej" i  Robert Boksa "Bokser". Sześciu jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, siódmy o ostrzelanie niebronionego obiektu.

pap, keb, ND