Grzech pychy
- To był z mojej strony nie tylko błąd, ale grzech pychy - wyjaśnia były szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki. Kownacki tłumaczy, że liczył na to, że po przeczytaniu wywiadu prezydent usiądzie z nim i spokojnie porozmawia o tym co można zmienić w pracy kancelarii, by "jak najlepiej służyła ona prezydentowi i pomogła zdobyć następną kadencję". - Wyobraziłem sobie, całkiem bezzasadnie, kierując się pychą, że ponieważ to ja udzielam tego wywiadu, to zostanie on poważnie przeanalizowany, przedyskutowany. Dzisiaj oceniam to jako grzech pychy, bo niby dlaczego miałbym być szczególnie traktowany? - mówi Kownacki. Dlaczego wcześniej uważał, że może być potraktowany szczególnie? - Bo jestem przyjacielem, bo mam dobre intencje - wyjaśnia.
Prawdę lepiej przemilczeć
Co chciał osiągnąć Kownacki? Były szef kancelarii tłumaczy, że "wydawało mu się, iż stosunkowo małym wysiłkiem można tu wiele rzeczy usprawnić. Myślałem, że można wzorce biznesowe z Orlenu przenieść do kancelarii, by znacznie lepiej działała". - Błąd. Powinienem pomyśleć, że skoro wszyscy inni tego nie zrobili to widocznie się nie da - mówi z goryczą. Podtrzymuje jednak wszystkie swoje wcześniejsze słowa: - W moim przekonaniu wszystko co powiedziałem, było prawdziwe - podkreśla. Dziś Kownacki twierdzi jednak, że skoro wywiad w niczym nie pomógł prezydentowi, być może nie należało go udzielać. Były szef kancelarii zaznacza również, że wciąż popiera prezydenta i deklaruje, że w wyborach prezydenckich odda na niego głos. - Każdy człowiek ma jakieś wady, a te, które ma Lech Kaczyński, nie przeszkadzają w byciu głową państwa - stwierdza. Żałuje również, że prezydent nie rozmawiał z nim od czasu odwołania. - Może to jest rodzaj kary? Ja czuje się ukarany - twierdzi.
"Rzeczpospolita", arb