Na początku były automaty

Na początku były automaty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ujawniona przez CBA „afera hazardowa” nie jest pierwszym przypadkiem wywierania przez branżę czerpiącą zyski z gier losowych presji, na stanowiących prawo polityków. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych i na początku obecnego wieku emocje wzbudzała sprawa zalegalizowania tzw. jednorękich bandytów. Wtedy interesy branży hazardowej reprezentowała część polityków SLD.
W latach dziewięćdziesiątych ustawianie w pubach i restauracjach automatów do gier pozwalających na zawieranie zakładów – czyli tzw. jednorękich bandytów – było nielegalne. Mimo to tego typu urządzenia pojawiały się w całym kraju. Było to możliwe dzięki uzyskiwaniu przez automaty certyfikatów stwierdzających, że nie są to urządzenia do uprawiania hazardu lecz „gry zręcznościowe".

Sprytną legalizacją jednorękich bandytów zajmowali się wówczas Maciej Skórka oraz jego dwóch zagranicznych partnerów – Hiszpan Antonio Grau Manchon i Holender Arno van Dorst. Skórka mógł działać swobodnie dzięki bliskim kontaktom z czołowym w tamtym czasie politykiem SLD Jerzym Jaskiernią. Jaskiernia zapewnił Skórce m.in. przepustkę pozwalającą swobodnie poruszać się po Sejmie, którą mężczyzna uzyskał zostając społecznym asystentem posła SLD. Kiedy kontakty między Jaskiernią a Skórką wyszły na jaw okazało się, że ten drugi ściśle współpracował z gangiem pruszkowskim.

W 2000 roku Sejm postanowił skończyć z procederem obchodzenia prawa i mimo oporu stawianego przez część parlamentarzystów, zlikwidował przepisy,  pozwalające na umieszczanie w lokalach wypłacających wygrane automatów „zręcznościowych". Prawo pozostało jednak martwe – właściciele pubów ponownie znaleźli sposób na obejście przepisów umieszczając na jednorękich bandytach informacje, że automaty te nie wypłacają wygranych. Tak rzeczywiście było – z tymże każdy gracz mógł liczyć na to, że jeśli dopisze mu szczęście pieniądze zamiast maszyny wypłaci mu barman, albo właściciel lokalu.

Ostatecznie w 2003 roku Sejm zdecydował się zalegalizować automaty do gier, nakładając na ich właścicieli obowiązek odprowadzania podatku od każdej maszyny. I tym razem nie obyło się jednak między niejasnych powiązań między branżą hazardową a światem polityki. Podczas prac podjętych nad ustawą przez sejmową Komisję Finansów Publicznych nieoczekiwanie zgłoszono poprawkę obniżającą podatek od jednego automatu z 200 do 50 euro miesięcznie. Do dziś nie wiadomo kto był autorem tej poprawki – Zbigniew Chlebowski z PO, czy Anita Błochowiak z SLD. Kiedy sprawę nagłośniły media, poprawka natychmiast znikła z projektu ustawy.


arb