Isajkin poinformował, że Rosoboronexport pracuje nad projektami umów z innymi krajami, które pozwoliłyby chronić prawa patentowe do kałasznikowa i innego rodzaju rosyjskiego uzbrojenia. - Wraz z innymi instytucjami federalnymi zamieszamy zrobić z tym porządek - oświadczył.
500 milion dolarów straty
W przeszłości Związek Radziecki nie zwracał uwagi na prawa patentowe i bez problemów przekazywał licencje na produkcję broni krajom satelickim w Europie Wschodniej i na całym świecie. Wydane za czasów zimnej wojny licencje już dawno wygasły, jednak produkcja wciąż trwa. Dopiero w 1997 roku fabryka Iżmasz w położonym na Uralu mieście Iżewsk, która produkuje AK-47, zgłosiła do niego prawa patentowe i zaczęła naciskać na zagranicznych producentów, by ich przestrzegali. Zdaniem dyrektora fabryki Władimira Grodeckiego, z powodu łamania licencji traci ona od 400 do 500 mln dolarów rocznie. Według niego jedynie Wenezuela, która zawarła umowę na kupno 100 tys. karabinów i licencji na produkcję następnych, jest obecnie jej uprawnionym posiadaczem. Inni producenci kałasznikowów, w tym kraje wschodnioeuropejskie i Chiny, wyrażają gotowość zawarcia porozumień, ale na poziomie międzypaństwowym.
Chiny kopiują na potęgęNie wiadomo, ile może potrwać zawarcie umowy z Chinami, które są jednym z największych producentów kałasznikowów. Związek Radziecki dostarczał Chinom technologii wojskowych, dopóki relacje między oboma krajami nie uległy ochłodzeniu w latach 60. Moskwa i Pekin odbudowały stosunki w latach 90. i Chiny ponownie zaczęły kupować rosyjską broń, w tym myśliwce, rakiety, niszczyciele i okręty podwodne za miliardy dolarów. Jednak ostatnio Chiny zredukowały swoje zamówienia i zaczęły bez licencji produkować kopie tych urządzeń, w tym na przykład myśliwca Su-27, sygnalizując, że Rosja może mieć trudności z wyegzekwowaniem swoich praw patentowych.
PAP, arb