Piesiewicz nie stanie przed komisją ws. immunitetu

Piesiewicz nie stanie przed komisją ws. immunitetu

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Senator Krzysztof Piesiewicz nie przybędzie na wtorkowe posiedzenie senackiej komisji regulaminowej, która ma zbadać jego wniosek o zrzeczeniu się immunitetu pod względem formalnym. Jak poinformował szef komisji Zbigniew Szaleniec (PO), we wtorek na posiedzeniu zamkniętym senatorowie zajmą się listem, który Piesiewicz wysłał do członków komisji; tłumaczy w nim powody rezygnacji z immunitetu.
Po tym jak prokuratura, która chce zarzucić senatorowi przestępstwa z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, złożyła wniosek o uchyleniu immunitetu Piesiewiczowi zrzekł się go sam.

Komisja regulaminowa sprawą immunitetu Piesiewicza zajmowała się już w połowie grudnia. Wówczas jednogłośnie stwierdziła, że wniosek o zrzeczenie się immunitetu może mieć "wadę oświadczenia woli", co może oznaczać, że Piesiewicz zrzekł się immunitetu pod wpływem opinii publicznej. Senatorowie przerwali posiedzenie komisji do 5 stycznia i postanowili wówczas wysłuchać Piesiewicza, nim podejmą decyzję.

"Wszyscy senatorowie z komisji regulaminowej otrzymali dzisiaj do swych biur list od senatora Piesiewicza. Z racji na to, że pismo to zawiera treści procesowe i ma charakter poufny, wtorkowe posiedzenie komisji będzie zamknięte dla mediów" - powiedział Szaleniec. Pytany o szczegóły listu senator oświadczył, że jeszcze nie zapoznał się z całą jego treścią, a z racji na klauzulę poufną pisma, nie może zbyt wiele o nim mówić.

W ocenie Szaleńca, obecnie trudno przewidzieć, jaką decyzję w sprawie wniosku o uchylenie immunitetu podejmie komisja. Jak podkreślił, najpierw wszyscy senatorowie z komisji muszą zapoznać się z listem, po czym wspólnie na posiedzeniu zdecydować, czy wyjaśnienia złożone w nim przez Piesiewicza są wystarczające, aby stwierdzić, że wniosek o uchylenie immunitetu nie posiada "wady oświadczenia woli".

Szaleniec nie wykluczył, że senatorowie pomimo wyjaśnień zawartych w liście, postanowią wezwać ponownie Piesiewicza przed komisję.

Zarzuty pokłosiem szantażu

Zarzuty, które chce senatorowi postawić prokuratura to pokłosie innego postępowania, które - jak podał w grudniu tygodnik "Wprost" - prokuratura wszczęła po doniesieniu samego Piesiewicza. Senator twierdził, że padł ofiarą grupy szantażystów. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez parlamentarzystę. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Wprost", zatrzymani oskarżyli Piesiewicza o posiadanie kokainy.

Piesiewicz powiedział wówczas "Wprost", że sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. "Złożyłem pismo do marszałka Senatu. Zostałem pomówiony i chcę złożyć w tej sprawie wyjaśnienia w prokuraturze. Na temat samego śledztwa nie mogę się wypowiadać. Mogę tylko powiedzieć, że pomówienia są jego niewielkim fragmentem" - mówił tygodnikowi senator PO.

Z kolei "Rzeczpospolita" podała, że w połowie października do redakcji "Rz" zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że "ma nagrania kompromitujące jednego z wpływowych senatorów Platformy". "Super Express" zamieścił na swojej stronie internetowej film, który ma być dowodem, że Piesiewicz nie dość, że posiadał narkotyki, to je zażywał. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE"; Piesiewicz zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki. "To nie była kokaina, ale sproszkowane lekarstwa" - mówił "SE".

Piesiewicz w połowie grudnia zawiesił członkostwo w klubie parlamentarnym Platformy Obywatelskiej. Wówczas rzecznik klubu PO Andrzej Halicki zapewnił, że Piesiewicz podjął tę decyzję samodzielnie, bez jakichkolwiek nacisków ze strony władz klubu.