Kolorowej rewolucji nie będzie

Kolorowej rewolucji nie będzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pomarańczowa epoka na Ukrainie dobiegła końca. Zwyciężył Janukowycz, ale dla Tymoszenko walka wciąż trwa, piszą „Izwiestia”.
Ekipa Julii Tymoszenko mówi o masowych fałszerstwach w lojalnych wobec Janukowycza wschodnich regionach. Grozi sądami, ponownym liczeniem głosów, nowym Majdanem. Chce powtórzyć rewolucję z 2004 roku. Czy jest taka szansa? „Wygląda na to, że w taki obrót sprawy nie wierzą nawet  najbardziej zagorzali zwolennicy Julii", twierdzą „Izwiestia".

Ukraińcy zniechęcili się do rewolucji. „Są zmęczeni pomarańczowym chaosem, rozczarowani bohaterami Majdanu", uważa gazeta. Nikt też nie sfinansuje kolejnego przewrotu. Nie ma co liczyć na popierających Tymoszenko oligarchów. Bardziej prawdopodobne jest, że postarają się dogadać z nowymi władzami.

Oskarżenia o masowe fałszerstwa na korzyść Janukowycza nie mają podstaw. „Ludzie to doskonale wiedzą. Nawet ci, którzy Partii Regionów nie znoszą" – komentuje gazeta. Organizacje międzynarodowe nie stwierdziły żadnych poważnych naruszeń. Poza tym wszystkie sondaże prowadzone w trakcie wyborów potwierdziły zwycięstwo Janukowycza. „Biało-niebiescy” z kolei przekonani są, że fałszerstwa, owszem, miały miejsce, ale w drużynie przeciwnej. Dowodem na to jest według nich różnica między exit polls i ostatecznym rezultatem na korzyść Tymoszenko.

Itogi" uważają, że głównym celem Janukowycza jest teraz przeciągnięcie elektoratu „gazowej księżniczki” na swoją stronę i zlikwidowanie podziału na Ukrainie. „Zwłaszcza jeśli naprawdę planuje rządzić przez 10 lat, jak obiecał”, dodaje gazeta.

Janukowycz nie będzie miał łatwego zadania. Kompetencje prezydenta są ograniczone przez parlament. Rząd kierowany przez Julię Tymoszenko nie ułatwi mu pracy. Wybory lokalne w maju sprawią, że do władzy dojdzie opozycja. Pogłębi to podział wewnątrz kraju. Zdaniem pisma Janukowycz ma tylko jedno wyjście: zaraz po zaprzysiężeniu na prezydenta musi rozwiązać Radę Najwyższą i zdymisjonować rząd. Przedterminowe wybory nie odbędą się jednak wcześniej, niż jesienią. „Oznacza to, że długo oczekiwana stabilność na Ukrainie nastąpi nieprędko. Zresztą, kraj już dawno się od niej odzwyczaił. Wytrzymał przez pięć lat – wytrzyma jeszcze kolejne pół roku", podsumowują „Itogi”.