Polański: chcą mojej głowy. A ja chcę spokoju

Polański: chcą mojej głowy. A ja chcę spokoju

Dodano:   /  Zmieniono: 
Roman Polański (fot. FORUM) 
Nie mogę dłużej milczeć. Prośba władz amerykańskich do Szwajcarii o moją ekstradycję oparta jest na kłamstwie. Chciałbym być potraktowany jak każdy inny człowiek, a chciano mojej głowy na tacy - napisał w specjalnym oświadczeniu Roman Polański. To pierwsze publiczne wystąpienie reżysera od czasu zatrzymania go w Szwajcarii we wrześniu ubiegłego roku.
Polański zamieścił swoje oświadczenie w internecie w językach: francuskim, włoskim, niemieckim i angielskim. Pisze w nim, że chciałby być traktowany jak każdy inny człowiek, któremu stawia się podobne zarzuty. Dodał, że nalegania Stanów Zjednoczonych, by przeprowadzić jego ekstradycję to działanie pod publiczkę, które mają być pożywką dla mediów.

"Nie mogę dłużej milczeć, ponieważ żądanie od szwajcarskich władz ekstradycji jest oparte na fałszu" - dodaje. Przyznaje, że 33 lata temu został uznany za winnego, ale przekonuje, że 42 dni, które spędził w 1977 roku w więzieniu Chino w Kalifornii, miały być uznane za pełen wyrok.

"Nie zamierzam prosić was o litowanie się nade mną. Chcę jedynie być traktowany sprawiedliwe, jak każdy inny człowiek" - pisze artysta. Dodaje, że ma nadzieję iż Szwajcaria uzna żądanie ekstradycji za bezpodstawne, a on sam będzie mógł "zaznać spokoju i znów być ze swoją rodziną, wolny i w swoim kraju". Pisze też, że amerykański sąd nie bierze pod uwagę apeli ofiary o odstąpienie od procesu.

W 1977 roku Polańskiemu postawiono sześć zarzutów, w tym gwałtu na osobie pozostającej pod wpływem narkotyków i molestowania nieletniej. Reżyser na mocy ugody sądowej przyznał się do seksu z nieletnią i opuścił areszt po wpłaceniu kaucji. Uciekł do Francji w obawie, że prowadzący sprawę sędzia nie dotrzyma umowy, zgodnie z którą jego kara miała ograniczyć się do 90 dni spędzonych w kalifornijskim więzieniu.

"Gazeta Wyborcza", arb