Wojna na bomby i "biały proszek"

Wojna na bomby i "biały proszek"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przez całą noc i rano trwały naloty na Kandahar i Kabul. USA za swój priorytet za swój najważniejszy cel na najbliższe tygodnie uznały tymczasem walkę z biorerroryzmem.
Środa w Kabulu rozpoczęła się od kolejnych nalotów. W mieście zanotowano pięć-sześć silnych wybuchów. "Było pięć albo sześć eksplozji. Samoloty znikły szybko we mgle, ale wybuchy były silne" - opowiadał jeden ze świadków cytowany przez agencję Reutersa.

Efektem bombardowań był pożar magazynu paliw w jednej z baz wojskowych w Kabulu i ogromne kłęby dymu nad Kabulem. Widziano też kilka czołgów opuszczających bazę, stworzoną w latach 80. przez ZSRR. Strażakom nie udało się opanować płomieni.

Jedna z bomb miała ugodzić też w inną, położoną trochę dalej bazę.

Zdaniem świadków, do ataku na Kabul został wykorzystany supernowoczesny, wielozadaniowy samolot AC-130 o gigantycznej sile rażenia.

Oddziały afgańskich talibów przystąpiły tymczasem do kontrofensywy w rejonie północnoafgańskiego miasta Mazar-i-Szarif, atakowanego obecnie z dwu stron przez zbrojną opozycję. Jak podały w środę rano opozycyjne źródła, talibowie koncentrują siły na północy, podejmując rozpaczliwą próbę utrzymania strategicznego miasta. We wtorek opozycja podawała, że Mazar-i-Szarif zostanie zdobyte w najbliższych dniach - miasto atakowane jest zarówno przez opozycyjny Sojusz Północny jak i oddziały luźno związanego z Sojuszem Uzbeka, weterana wojny afgańsko - sowieckiej, generała Raszida Dostuma.
Oddziały talibów ostrzelały też we wtorek rosyjskie siły, stacjonowane na granicy tadżyckiej - podała w środę rano agencja ITAR-TASS. Do strzelaniny doszło w rejonie granicznej rzeki Piandż. Talibowie użyli artylerii. Rzecznik prasowy rosyjskich sił, które zgodnie z międzyrządową umową pełnią służbę na granicy tadżycko-afgańskiej, podał, że w wyniku ostrzału zniszczony został budynek... psiarni - nikt z ludzi nie ucierpiał. Rosyjscy żołnierze nie odpowiedzieli na atak.

Tymczasem za "główne zadanie na najbliższe tygodnie" USA uznały zwalczanie "bioterroryzmu". Tom Ridge, w Białym Domu odpowiedzialny za bezpieczeństwo wewnętrzne. Ridge w wywiadzie dla telewizji NBC zaznaczył, że nie ma "wiarygodnych dowodów", które pozwoliłyby powiązać przypadki pojawienia się bakterii wąglika z Al-Kaidą, terrorystyczną organizacją Osamy bin Ladena. "Ale... powinniśmy pracować z myślą, że tak być może" - powiedział Ridge.
Zapytany, jak poważnie administracja prezydenta USA George'a W. Busha traktuje groźbę "bioterroryzmu" odparł, że ma ona "numer jeden w priorytetach na najbliższy, a także w zbliżających się tygodniach".
Administracja chce koncentrować się na walce z rzeczywistym zagrożeniem użycia broni biologicznej, jak i autorami fałszywych alarmów - "dowcipnisiami" przesyłającymi w listach biały proszek. Dotychczas właśnie rozsyłanie listów z białym proszkiem było sposobem, do którego uciekli się bioterroryści, by zarazić wąglikiem 12 obywateli USA. Podanie tego sposobu na bio-atak do publicznej wiadomości stało się powodem fali głupich żartów, fałszywych alarmów i pozorowanych zamachów: na całym świecie, w tym i w Polsce, rozmaite instytucje otrzymywały listy z białym proszkiem w środki. Choć wszelkie sygnały tego typu traktowane były poważnie (budynki instytucji były ewakuowane, substancje Z listów badane w laboratoriach) dotychczas poza kilkoma przypadkami w USA nie stwierdzono, by znajdowane "białe proszki" zawierały zarazki wąglika.

les, pap