Ulice milczą. Przemawia sieć

Ulice milczą. Przemawia sieć

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po katastrofie smoleńskiej szumnie zapowiadano, że ta kampania wyborcza będzie inna. Politycy będą bardziej stonowani, nie będzie ogromnych wieców wyborczych i tak zwanej wielkiej pompy. Rzeczywiście politycy czasem gryźli się w język w obawie przed gniewem wyborców, ale faktem jest, że na wiece nie przychodzi zbyt wiele osób, nie skandują nazwisk kandydatów, nawet obelgi skierowane w stronę przeciwników politycznych już nie takie jak kiedyś, choćby 5 lat temu.
Główni kandydaci tłumaczą to żałobą i powodzią. Opozycja zapewne stwierdzi, że brakuje w Polsce polityka, który potrafi porwać tłumy, ale oni na szczęście takiego mają. Felietoniści uznają, że obrzydła nam polityka. Ja skłaniam się ku stwierdzeniu, że problem tkwi o wiele głębiej.

Obecne pokolenie 20 i 30-latków to reprezentanci zaawansowanego technologicznie nowego społeczeństwa informacyjnego. To że ich głos nie jest słyszalny, nie znaczy, że go nie ma, po prostu zmienił swoją płaszczyznę na wirtualną. Kampania na dobre przeniosła się do Internetu. Nie mówię tu o stronach internetowych kandydatów, ich profilach w serwisach społecznościowych czy obecności na YouTubie, bo nie tu skupia się główny nurt kampanii w sieci. Gdzie indziej widoczne jest polskie zinformatyzowane społeczeństwo, które już nie wychodzi na ulice, ale zza klawiatury deklaruje swoje polityczne przekonania.

Wystarczy spojrzeć na popularny serwis społecznościowy, Facebook. Biorąc pod uwagę tylko dwóch najważniejszych kandydatów, mamy tu tak wiele materiału, że badania nad nim można by rozdzielić między kilku politologów. Wpisując w wyszukiwarce kolejno nazwiska Kaczyński i Komorowski, znajdujemy kilkadziesiąt (sic!) grup poparcia lub przeciwników kandydatów na urząd Prezydenta Polski. Poza standardowymi o nazwach "TAK dla Prezydenta Jarosława Kaczyńskiego!!!", "Nie będę głosować na Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 2010"; "Oddaję głos na Bronisława Komorowskiego" czy "NIE dla prezydentury Bronisława Marii Komorowskiego"; znajdujemy też wiele smaczków. Niektóre z nich śmiało mogłyby konkurować z hasłami wyborczymi ("Przebrała się miarka głosuję na Jarka"), inne próbują grać na narodowej tożsamości i micie Smoleńska ("Pozwólmy Jarosławowi dokończyć dzieło
brata!").

Nie brakuje jednak grup żądających pluralizmu, którym nie podoba się fakt, że media kreują jedynie dwóch kandydatów, czego wyrazem jest pytanie będące kwintesencją obecnej kampanii wyborczej, a zwłaszcza jej obrazem w telewizji: "Wolisz prezydenta karmiącego kota czy strzelającego do zwierząt?"

Piotr Kalsztyn