Kwiatkowski: Sąd Najwyższy podzielił moją opinię ws. Przemyka

Kwiatkowski: Sąd Najwyższy podzielił moją opinię ws. Przemyka

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Forum 
Sąd Najwyższy podzielił moją opinię w sprawie Grzegorza Przemyka, podobnie jak ja dostrzegając ponad 20-letnie zaniedbania wymiaru sprawiedliwości - ocenił minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, odnosząc się do środowego postanowienia Sądu Najwyższego.

SN oddalił złożoną przez Kwiatkowskiego kasację od prawomocnego wyroku sądu, który z powodu przedawnienia umorzył sprawę b. zomowca Ireneusza K., oskarżonego o śmiertelne pobicie Przemyka. SN uzasadniając decyzję podkreślił, że ta sprawa jest porażką wymiaru sprawiedliwości i należy wyrazić ubolewanie, że przez ponad 27 lat, w wolnej Polsce, wymiar sprawiedliwości nie zdołał orzec o merytorycznej zasadności zarzutu postawionego oskarżonemu. Ponadto SN zwrócił uwagę, że matactwa w tej sprawie z czasów komunistycznych okazały się skuteczne po latach.

Kwiatkowski w stanowisku przekazanym PAP podkreślił, że "jako minister sprawiedliwości zawsze respektuje orzeczenia niezawisłego sądu". "Sąd Najwyższy podzielił moją opinię, jaką publicznie przedstawiałem wnosząc w tej sprawie kasację, podobnie jak ja dostrzegając ponad 20-letnie zaniedbania wymiaru sprawiedliwości, szczególny nacisk kładąc na matactwa w tej sprawie z czasów komunistycznych" - zaznaczył Kwiatkowski.

Minister podkreślił, że "sprawa ta jest swoistym symbolem zła okresu komunistycznego; zła, którego polski wymiar sprawiedliwości po 1989 r. nie potrafił w należyty sposób osądzić i ukarać winnych".

Kwiatkowski dodał, że w sprawie Przemyka wykorzystał wszystkie narzędzia, jakie przysługiwały mu w związku ze sprawowaniem funkcji ministra oraz - w momencie wniesienia kasacji - także prokuratora generalnego. "Wniesienie do SN kasacji uznałem za swój moralny i prawny obowiązek. Nie ulega bowiem żadnej wątpliwości, że Przemyk w maju 1983 r. został bestialsko pobity przez funkcjonariuszy ZOMO i milicji w wyniku czego zmarł" - powiedział minister.

W maju 2008 r. w piątym procesie SO uznał Ireneusza K. za winnego i skazał na 8 lat więzienia, zmniejszone o połowę na mocy amnestii. Był to pierwszy wyrok skazujący. Sąd uznał wtedy, że w sprawie nie stosuje się ustawy o IPN, lecz przepis Kodeksu karnego i ustawy o nieprzedawnianiu przestępstw aparatu władzy sprzed 1989 r., w myśl którego czyn taki jak pobicie skutkujące ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu - nie przedawnia się.

Wyrok ten uchylił w grudniu 2009 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie, który nie podzielił poglądu SO i uznał, że sprawa przedawniła się 1 stycznia 2005 r., a przepis, na który powoływał się SO i pełnomocnicy ojca Przemyka, nie ma tu zastosowania. Do ustawy o IPN SA nie odniósł się wcale, bo nikt się na nią nie powoływał w apelacji.

Kwiatkowski domagał się od SN uchylenia umorzenia i zwrotu sprawy do SA. "Czyn, którego dopuścił się były zomowiec Ireneusz K., nie przedawnia się" - uznał Kwiatkowski, uzasadniając w lutym br. wniesienie kasacji.

Kwiatkowski przypomniał również, że zwrócił się do prokuratora apelacyjnego w Warszawie o wyjaśnienie, czemu prokuratura nie apelowała po wyroku I instancji, skoro sąd nie uznał czynu za zbrodnię komunistyczną w myśl ustawy o IPN, a prokuratura powoływała się na ten przepis.

Ponadto Kwiatkowski wskazał, że będąc jeszcze prokuratorem generalnym, do wszystkich prokuratur w Polsce skierował pismo dotyczące działań jakie powinny być podejmowane w podobnych sprawach. Celem pisma było uniknięcie podobnych zaniechań w przyszłości.

PAP, pp