Na granicy indyjsko-pakistańskiej w Kaszmirze doszło do intensywnej wymiany ognia z moździerzy i broni maszynowej. Wg DPA, zginęło w niej sześciu Pakistańczyków.
Jak twierdzi indyjska policja, która podała tę informację, ostatnia strzelanina była następstwem "niczym nie sprowokowanego ognia, na który skutecznie odpowiedziały indyjskie oddziały". Zginęło w niej sześciu Pakistańczyków, twierdzi DPA, która powołuje się przy tym na źródła indyjskie.
Opinia międzynarodowa obawia się, że zaostrzenie konfliktu między obydwoma państwami, którego zarzewiem jest spór o Kaszmir, może zakończyć się wybuchem czwartej w ciągu 53 lat wojny.
Los rozmów indyjsko-pakistańskich na wysokim szczeblu jest niepewny. Okazją mógłby być rozpoczynający się w piątek szczyt państw południowoazjatyckich w Katmandu, gdzie obecny będzie zarówno indyjski premier Atal Behari Vajpayee jak i prezydent Pakistanu Pervez Musharraf. Jednak wcześniejsze wypowiedzi obu przywódców świadczą, że nie ma szans na jakiekolwiek rozmowy podczas szczytu.
Nadzieje na złagodzenie napięcia miedzy sąsiadującymi państwami, które dysponują bronią nuklearną, pojawiły się poniedziałek, gdy Indie powitały z zadowoleniem - "jako krok we właściwym kierunku" - zatrzymanie przez Pakistan działaczy separatystycznych ugrupowań "Armia Prawych" i "Armia Mahometa".
Tymczasem Jaish-e-Mohammad, mająca bazę w Pakistanie organizacja kaszmirskich separatystów, zagroziła "nowymi krwawymi atakami" na indyjskie siły bezpieczeństwa. "Jesteśmy w posiadaniu większej ilości śmiercionośnej nowoczesnej broni i w najbliższych dniach użyjemy jej przeciwko indyjskim siłom wojskowym i paramilitarnym" - czytamy w oświadczeniu, które opublikowała prasa w należącej do Indii części Kaszmiru.
Między innymi tę grupę oraz organizację Lashkar-e-Taiba strona indyjska oskarża o przeprowadzenie 13 grudnia ataku na parlamentu w Delhi, w którym zginęło 14 osób, w tym pięciu zamachowców. Żadna z nich nie przyznała się do zamachu.
Zamach spowodował obecny kryzys w stosunkach z Islamabadem, który Delhi oskarża o wspieranie skrajnych organizacji kaszmirskich separatystów.
Mimo napięcia, oba posiadające broń atomową kraje przedłużyły porozumienie o wzajemnym nieatakowaniu obiektów nuklearnych.
em, pap
Opinia międzynarodowa obawia się, że zaostrzenie konfliktu między obydwoma państwami, którego zarzewiem jest spór o Kaszmir, może zakończyć się wybuchem czwartej w ciągu 53 lat wojny.
Los rozmów indyjsko-pakistańskich na wysokim szczeblu jest niepewny. Okazją mógłby być rozpoczynający się w piątek szczyt państw południowoazjatyckich w Katmandu, gdzie obecny będzie zarówno indyjski premier Atal Behari Vajpayee jak i prezydent Pakistanu Pervez Musharraf. Jednak wcześniejsze wypowiedzi obu przywódców świadczą, że nie ma szans na jakiekolwiek rozmowy podczas szczytu.
Nadzieje na złagodzenie napięcia miedzy sąsiadującymi państwami, które dysponują bronią nuklearną, pojawiły się poniedziałek, gdy Indie powitały z zadowoleniem - "jako krok we właściwym kierunku" - zatrzymanie przez Pakistan działaczy separatystycznych ugrupowań "Armia Prawych" i "Armia Mahometa".
Tymczasem Jaish-e-Mohammad, mająca bazę w Pakistanie organizacja kaszmirskich separatystów, zagroziła "nowymi krwawymi atakami" na indyjskie siły bezpieczeństwa. "Jesteśmy w posiadaniu większej ilości śmiercionośnej nowoczesnej broni i w najbliższych dniach użyjemy jej przeciwko indyjskim siłom wojskowym i paramilitarnym" - czytamy w oświadczeniu, które opublikowała prasa w należącej do Indii części Kaszmiru.
Między innymi tę grupę oraz organizację Lashkar-e-Taiba strona indyjska oskarża o przeprowadzenie 13 grudnia ataku na parlamentu w Delhi, w którym zginęło 14 osób, w tym pięciu zamachowców. Żadna z nich nie przyznała się do zamachu.
Zamach spowodował obecny kryzys w stosunkach z Islamabadem, który Delhi oskarża o wspieranie skrajnych organizacji kaszmirskich separatystów.
Mimo napięcia, oba posiadające broń atomową kraje przedłużyły porozumienie o wzajemnym nieatakowaniu obiektów nuklearnych.
em, pap