PJN: w poszukiwaniu zaginionego elektoratu

PJN: w poszukiwaniu zaginionego elektoratu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy w grudniu ubiegłego roku ruch polityczny Joanny Kluzik-Rostkowskiej przedstawił swoją deklarację ideową, widać było, że założyciele nie bardzo wiedzieli jaki kierunek powinna obrać ich formacja. Minęły trzy miesiące – i kierunek ten wciąż jest nieznany.
W materiale ogłoszonym w grudniu nagromadzono wiele sprzecznych deklaracji i zobowiązań – w dodatku politycy tej partii unikali zbędnych szczegółów, nadając swojemu dokumentowi bardzo ogólny charakter. Wszystko to sprawiało wrażenie bałaganu ideowego w nowej formacji – a być może było też sygnałem kiełkującego już w grudniu konfliktu wewnętrznego w PJN. Niezależnie jednak od tego, czy drogi PJN i Adama Bielana zaczęły się rozchodzić już w grudniu, należy zauważyć, że wyborcy nie otrzymali od partii Joanny Kluzik-Rostkowskiej przekonujących argumentów, które mogłyby świadczyć o tym, iż nowa partia wnosi coś nowego do polskiej polityki.

Ugrupowanie Joanny Kluzik-Rostkowskiej próbuje znaleźć dla siebie przestrzeń pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością, a Platformą Obywatelską, co z kolei oznacza, iż w swojej deklaracji programowej musi łączyć ogień z wodą. Dlatego twórcy PJN jednym tchem wymieniają obok siebie: solidaryzm społeczny, idee "Solidarności", konserwatyzm, przywiązanie do wartości chrześcijańskich i republikanizm. W tym ostatnim przypadku nie wiadomo do końca, czy chodzi o antydemokratyczny republikanizm z czasów Arystotelesa, rewolucyjny jakobinizm  z okresu Wielkiej Rewolucji Francuskiej, czy współczesny, amerykański, stricte konserwatywny.

Zostawmy jednak dywagacje ideowo-programowe. Ważniejsze jest to, jak PJN wygląda na tle innych formacji. A według ostatnich sondaży wygląda gorzej niż, źle. W co najmniej dwóch badaniach, zrealizowanych przez różne ośrodki badania opinii publicznej, formacja Joanny Kluzik-Rostkowskiej jest na końcu peletonu - z poparciem rzędu 1-2 procent znajduje się w tej samej grupie, co Samoobrona i LPR. Dla partii, która w przyszłym parlamencie chciała być języczkiem u wagi, bez którego nie da się stworzyć rządu, to wynik tragiczny. Wizerunkowi PJN nie pomogła na pewno afera z usunięciem z ugrupowania eurodeputowanego Adama Bielana, który odchodząc miał zabrać ze sobą kody dostępu do strony internetowej PJN-u, przez co Poncyljusz et consortes muszą tworzyć serwis PJN od nowa.

Wiele wskazuje na to, że Polska Jest Najważniejsza ma jednak jeden fundamentalny problem - nie jest dla żadnej istotnej grupy wyborców ani formacją pierwszego, ani drugiego wyboru. Nawet Ruch Poparcia Janusza Palikota znalazł sobie antyklerykalną niszę polityczną i potrafił poruszyć pewną, do tej pory niegłosującą i nieaktywną część elektoratu. Joannie Kluzik-Rostkowskiej to się nie udało. Jej partia nie jest alternatywą dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej, pomimo prospołecznych poglądów samej Kluzik-Rostkowskiej. Nie jest to również PiS-light, ponieważ drogi tych formacji już wyraźnie się rozeszły. Akcentowanie liberalizmu ekonomicznego, poprzez zaangażowanie do projektowania programu gospodarczego prof. Krzysztofa Rybińskiego, mogłoby przyciągnąć do PJN część wyborców Platformy Obywatelskiej, która ostatnio odkryła uroki państwa jako regulatora ekonomii, ale akurat w sytuacji pokryzysowej liberalizm źle się sprzedaje. Sytuacja PJN wygląda więc dziś następująco: jest partia, nie ma elektoratu.

Przez kilka miesięcy wydawało się, że temat nowej formacji "chwyci". Mit heroin Joanny i Elżbiety Jakubiak wyrzuconych z Prawa i Sprawiedliwości, eksperci od politycznego PR - Adam Bielan i Michał Kamiński, Paweł Poncyliusz i… premia za odwagę – wydawało się, że to spory kapitał. Czas przeszły jest w tym przypadku bardzo uzasadniony.

Po krótkiej fascynacji nowym bytem polska scena polityczna znów powraca do starych dekoracji i tym samych, zmęczonych aktorów. A historia PJN zakończy się prawdopodobnie w dniu ogłoszenia wyników tegorocznych wyborów parlamentarnych.