Premier Danii ma nadzieję, że Polska znajdzie się wśród pierwszych nowych członków Unii, ale według niego inni kandydaci nie powinni czekać na Polskę.
"Mam nadzieję i spodziewam się, że wszystkie 10 krajów kandydujących będzie gotowych, ale jeżeli nie, to tak czy inaczej będziemy posuwać się naprzód" - powiedział Anders Fogh Rasmussen na konferencji prasowej w Kopenhadze w dniu objęcie przewodnictwa UE przez Danię.
"Trzymamy się zasady, że każdy kraj musi być oceniany na podstawie własnych zasług, to znaczy każdy kraj może się stać członkiem Unii, jeżeli i kiedy wypełni kryteria, i żaden kraj, który jest gotowy, nie powinien czekać na innych" - dodał premier Danii.
Była to odpowiedź na pytanie, jak reaguje na oświadczenie polskiego premiera Leszka Millera, że poszerzenie Unii bez Polski jest "nie do pomyślenia".
"Skoro postanowiliśmy poszerzać na podstawie własnych zasług krajów, to można poszerzyć o jeden, o dwa albo o dziesięć krajów. Polska jest równa innym krajom, nawet jeśli jest tak ważna, ponieważ poszerzenie o 10 krajów obejmie 76 mln ludzi, w tym Polska ma 40 mln" - skomentował przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi.
Rasmussen ponowił też swoje ostrzeżenie, że jeżeli negocjacje członkowskie z kandydatami, którzy będą gotowi do członkostwa, nie zakończą się na grudniowym szczycie w Kopenhadze, może to spowodować długą zwłokę w poszerzeniu.
Towarzyszący mu szef Komisji Europejskiej Romano Prodi oświadczył zaś, że w negocjacjach dotyczących rolnictwa i aspektów finansowych członkostwa, w tym dopłat bezpośrednich dla rolników, będzie bardzo niewielki margines swobody w stosunku do pierwotnych propozycji Komisji Europejskiej (25 proc. dopłat w pierwszym roku członkostwa itp.).
Obaj uznali też, że jeśli Piętnastka przedstawi swoje stanowisko negocjacyjne w sprawie dopłat i innych spraw finansowych w początkach listopada, pozostały jeden miesiąc do grudniowego szczytu w Kopenhadze zupełnie wystarczy na rokowania z kandydatami.
Premier Danii i szef Komisji Europejskiej zapewnili, że Unia nie przygotowała "scenariusza awaryjnego" na wypadek odrzucenia Traktatu z Maastrichtu przez Irlandczyków w drugim referendum.
Unia uważa, że wejście w życie traktatu, do czego potrzebna jest ratyfikacja przez całą Piętnastkę, jest niezbędne do jej poszerzenia. Choć w zaciszu gabinetów prawnicy pracują nad możliwymi "scenariuszami B", żaden z polityków nie ośmiela się o tym mówić, żeby nie zrażać Irlandczyków.
nat, pap
"Trzymamy się zasady, że każdy kraj musi być oceniany na podstawie własnych zasług, to znaczy każdy kraj może się stać członkiem Unii, jeżeli i kiedy wypełni kryteria, i żaden kraj, który jest gotowy, nie powinien czekać na innych" - dodał premier Danii.
Była to odpowiedź na pytanie, jak reaguje na oświadczenie polskiego premiera Leszka Millera, że poszerzenie Unii bez Polski jest "nie do pomyślenia".
"Skoro postanowiliśmy poszerzać na podstawie własnych zasług krajów, to można poszerzyć o jeden, o dwa albo o dziesięć krajów. Polska jest równa innym krajom, nawet jeśli jest tak ważna, ponieważ poszerzenie o 10 krajów obejmie 76 mln ludzi, w tym Polska ma 40 mln" - skomentował przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi.
Rasmussen ponowił też swoje ostrzeżenie, że jeżeli negocjacje członkowskie z kandydatami, którzy będą gotowi do członkostwa, nie zakończą się na grudniowym szczycie w Kopenhadze, może to spowodować długą zwłokę w poszerzeniu.
Towarzyszący mu szef Komisji Europejskiej Romano Prodi oświadczył zaś, że w negocjacjach dotyczących rolnictwa i aspektów finansowych członkostwa, w tym dopłat bezpośrednich dla rolników, będzie bardzo niewielki margines swobody w stosunku do pierwotnych propozycji Komisji Europejskiej (25 proc. dopłat w pierwszym roku członkostwa itp.).
Obaj uznali też, że jeśli Piętnastka przedstawi swoje stanowisko negocjacyjne w sprawie dopłat i innych spraw finansowych w początkach listopada, pozostały jeden miesiąc do grudniowego szczytu w Kopenhadze zupełnie wystarczy na rokowania z kandydatami.
Premier Danii i szef Komisji Europejskiej zapewnili, że Unia nie przygotowała "scenariusza awaryjnego" na wypadek odrzucenia Traktatu z Maastrichtu przez Irlandczyków w drugim referendum.
Unia uważa, że wejście w życie traktatu, do czego potrzebna jest ratyfikacja przez całą Piętnastkę, jest niezbędne do jej poszerzenia. Choć w zaciszu gabinetów prawnicy pracują nad możliwymi "scenariuszami B", żaden z polityków nie ośmiela się o tym mówić, żeby nie zrażać Irlandczyków.
nat, pap