Teatrzyk lalek prezydenta Wulffa

Teatrzyk lalek prezydenta Wulffa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wystąpieniem telewizyjnym 4 stycznia, Christian Wulff chciał zakończyć skandal związany z wziętymi przez niego pożyczkami i groźbami wobec mediów. Prezydent Niemiec okazał skruchę i próbował przedstawić się jako ofiara mediów. Choć było to bezczelne, trzeba przyznać, że i mądre. Bardzo możliwe, że prezydentowi uda się przetrwać tę burzę.
W całej aferze jedynym zainteresowanym szczerością wydaje się być sam prezydent. Jeśli chodzi o szczerość oto ona: Wulff jest przeciętnym politykiem, który ma kilka przeciętnych problemów. Problemy te upubliczniono a prezydent starał się je w przeciętny sposób zamieść pod dywan. Witajcie w Niemczech w 2012 roku.

Wystąpienie Wulffa było przerażająco banalne. Na wizji pojawił się typ nieprzypominający moralnej ikony, jaką wszyscy chcieliby mieć za prezydenta. To była raczej głowa stanu formalnie błagająca o litość. Zamiast wyjaśnić całą sytuację, przez 21 minut mówił o przejrzystości, otwartości i szczerości. Cały występ był na poziomie dziecięcego teatrzyka lalek w jego domu w Osnabrück. – Nie chciałbym być prezydentem w kraju, w którym człowiek nie może pożyczać pieniędzy od przyjaciół – przekonywał prezydent na wizji. Taka wypowiedz nasuwała na myśl tylko jedno: kto chciałby być obywatelem w kraju, w którym prezydent wygłasza takie przemówienia w telewizji?

Bardzo możliwe, że Wulff przetrwa ten kryzys i pozostanie prezydentem. Wszyscy wiedzą, że kanclerz Merkel nie jest zainteresowana kolejną prezydencką elekcją, miesiące po rezygnacji poprzedniego prezydenta Horsta Köhlera. To byłoby wielkim zagrożeniem dla partii konserwatystów. Dlatego na razie CDU nie będzie postulować o usunięcie go z urzędu. Wulff swoim wystąpieniem chciał zmobilizować widzów, by stanęli po jego stronie. Apelował, by zjednoczyli się oni z nim w walce przeciwko mediom i jego krytykom. To typowe podejście "my" przeciwko "oni". Jednak prezydent nie jest zwolennikiem prawdziwej otwartości. Mógł przeprosić za swoje błędy, lecz w tej samej chwili przedstawił się jako ofiara prześladowana przez okropnych dziennikarzy wkraczających w jego prywatne życie. Wiadomość, jaką chciał przekazać była prosta: jestem dobrym prezydentem a moi krytycy mocno wyolbrzymiają sprawę.

To bezczelne, lecz czy mogliśmy spodziewać się czegoś innego? Wulff raz jeszcze zagrał rolę ofiary. Prezydent ofiarą nie jest. Ale czy to kogokolwiek obchodzi?

ja