Igranie z ogniem

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Piromanem na beczce prochu" nazwał izraelskiego premiera Ariela Szarona szef palestyńskiego przedstawicielstwa w Londynie Afif Safieh. Dlaczego? Szaron zapowiedział bowiem sprowadzenie do Izraela miliona nowych żydowskich osadników. Dolał w ten sposób oliwy do ognia w izraelsko-palestyńskim konflikcie, który - wbrew ciągłym pokojowym deklaracjom obu stron - coraz bardziej przypomina wojnę.
Palestyńczycy obawiają się, że nowi żydowscy przybysze - z Argentyny, RPA i być może także z Francji - byliby osiedlani w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu, czyli dokładnie tam, gdzie Palestyńczycy chcieliby ustanowienia własnego, niepodległego państwa. Ich oburzenie jest tym większe, że o powrocie do domu od lat mogą tylko pomarzyć cztery miliony palestyńskich uchodźców. Zostali wygnańcami w rezultacie kolejnych wojen na Bliskim Wschodzie.

Izrael nic chce słyszeć o ich powrocie w obawie, że oznaczałoby to koniec państwa żydowskiego. W sześciomilionowym Izraelu, milion obywateli to muzułmanie (w większości Palestyńczycy). W ciągu ostatnich 10 lat, by zrównoważyć szybszy przyrost naturalny ludności palestyńskiej, władze ściągnęły już milion Żydów z byłego ZSRR.

Plan Szarona nie będzie też w smak Stanom Zjednoczonym. Oznacza bowiem utwardzenia stanowiska Izraela w chwili, gdy Waszyngton naciskał na łagodzenie sytuacji na Bliskim Wschodzie - w obawie, by nie podważała ona międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej, w której skład wchodzą także państwa arabskie.

Jeżeli USA nie zdołają zmitygować jastrzębi w rządzie Izraela, to o ustanowieniu pokoju na Bliskim Wschodzie trudno będzie nawet pomarzyć.

Juliusz Urbanowicz