Właśnie w imię "prawdy, nawet trudnej do przyjęcia" Hollande prezentuje się jako realista, daleki od składania obietnic bez pokrycia. Przygotowuje Francuzów na wyrzeczenia i pisze, że jeśli zwycięży, "początki będą trudne i naznaczone przez naprawę kraju w duchu sprawiedliwości".
Wszędobylski Sarkozy i skromny Hollande
W swojej książce kandydat poświęca także wiele uwagi tematom uważanym często za "monopol" francuskiej prawicy, jak walka z przestępczością, imigracja czy problemy z integracją we Francji przybyszów spoza Europy. Hollande zarzuca swojemu głównemu rywalowi Sarkozy'emu, że mimo szumnych obietnic o "przełomie" w istocie niewiele zrobił. "Za dużo słów, za mało czynów" - tak kwituje kończącą się pięcioletnią kadencję szefa państwa. Według socjalisty Sarkozy "pogłębił nierówności w kraju i ugiął się pod presją rynków", a jego polityczne działania cechowała "ciągła zmienność" i brak konsekwencji. Hollande ocenia, że Sarkozy należy do ludzi, którzy "więcej mówią niż słuchają", i jest absolutnie przekonany do własnych racji.
W tym kontekście lewicowy kandydat obiecuje, że - w przeciwieństwie do Sarkozy'ego - jego styl sprawowania prezydentury będzie nastawiony na dialog, szeroką konsultację i że nie będzie tak często jak jego rywal eksponował swojej postaci w mediach. Socjalista atakuje także obecnego prezydenta za to, że jest "wszędobylski" i ingeruje we wszystko, nawet w najdrobniejsze "detale pracy swoich ministrów". Tymczasem Hollande zapowiada, że przywróci szefowi rządu należną rolę w państwie.
De Gaulle idolem socjalisty
Kandydat lewicy zaznacza, że jego wielkim wzorem politycznym jest były socjalistyczny prezydent Francois Mitterrand. "Jestem z pokolenia Mitterranda" - pisze Hollande. Dodaje przy tym, że mimo różnicy poglądów darzy szacunkiem historyczną postać z przeciwnego, prawicowego obozu - generała Charles'a de Gaulle'a.
PAP, arb