"Niemal codziennie główny milicyjny łowca nazwiskiem Gryzłow zabawia swoich współobywateli przerażającymi bajkami o nowych trofeach" - pisze rosyjski publicysta, dodając, że pierwszymi ofiarami czystki padło zaraz po szturmie dwóch "kaukasko" wyglądających mężczyzn w pobliżu zajętego przez czeczeńskie komando teatru. Obu wypuszczono, a jeden z nich okazał się być dziennikarzem z Azerbejdżanu.
Według Jakowa farsą zakończyły się podawane zaraz po sobotniej akcji sił specjalnych przez telewizję ORT wezwania do czujności, straszenie, że część terrorystów przebiła się przez kordon milicyjny i obietnice nagród za pomoc w schwytaniu każdego zbiegłego napastnika.
"Zaraz po tym, telefony na milicji zostały zablokowane. Zdeklarowani patrioci i zwykli przestraszeni Moskwianie śpieszyli donieść organom o każdym widzianym przybyszu z Kaukazu" - dodaje Jakow, pisząc, że w wielu miejscach stolicy, gdzie mieszkańcy "zapewne nie mogli się dodzwonić" śniadoskórych po prostu bito.
"Do bitych należeli nie tylko Czeczeni, ale i wielu innych, których twarz nie pasowała do otoczenia - była niewystarczająco rosyjska".
W sukurs obywatelom poszła także milicja, wnikliwie sprawdzająca śniadoskórym wymagane przez prawo zameldowanie (przepisy wymagają meldowania się w ciągu trzech dni od przybycia do danego miasta, zaś praktyka urzędnicza niemalże uniemożliwia legalne zdobycie takiej notki w dowodzie). "Stawka (łapówki) dla obywateli z problematyczną rejestracją wyjątkowo wzrosła, a zwłaszcza dla tych, których twarz nie jest dostatecznie biała" - twierdzi wiceszef "Nowych Izwiestii".
Według niego, akcja władz i społeczeństwa, którą opisuje, będzie trwała i może nawet stać się intensywniejsza. Jako próbę straszenia ludności ocenia kolejne doniesienia o "sieci wspólników" terrorystycznej grupy Mowsara Barajewa, o próbie przewiezienia przez Czeczenów do Moskwy ręcznej wyrzutni przeciwpowietrznej (takiej, jakie w Czeczenii są używane do strącania śmigłowców), o przepełnionych ładunkiem wybuchowym ciężarówkach, czy też o zatrzymaniu 15 uzbrojonych ludzi w autobusie z czeczeńskimi numerami. "Większość z nich - o zgrozo - to znów Czeczeni" - dodaje Walerij Jakow.
Jakow był pierwszym dziennikarzem, który w czasie sobotniego szturmu poinformował, że użyto w nim gazu i zdecydowanym krytykiem sposobu w jaki dokonano ataku na zajęty przez Czeczenów teatr. "Nowyje Izwiestija" to jedna z najbardziej radykalnych w swojej opozycji wobec Kremla rosyjskich gazet.
em, pap