Obżarci po Wielkanocy wracamy na ziemię, polską ziemię. Stoi na niej – tak przynajmniej się upiera – Palikot i twierdzi, że będzie premierem. Albo prezydentem. I z obłoków przyszłej władzy żąda podatku od banków.
PIOTR NAJSZTUB:Panie Januszu…
JANUSZ PALIKOT: Tak?
Kim pan chciałby zostać, jak dorośnie?
Powiem panu – Gombrowiczem. Najbardziej bał się tego, że się okaże, że jest naprawdę dorosły.
Na razie nie ma strachu, panie Januszu. Bo oto czytam pańskie słowa: „Kwaśniewski premierem, ja prezydentem". Dziecinne zadufanie.
Nie zgodzę się z tym, od kilku miesięcy cała nasza postawa polityczna jest dorosła: w sprawach emerytur czy w innych ważnych dla państwa działaniach, nawet przy atakach na Kościół, walce z ACTA...
Podłączaniu się pod walkę z ACTA, pod obronę squatów...
To pokazuje, że dojrzewamy jako partia polityczna.
Czytaj więcej we "Wprost".